W tym rozdziale postaram się wyjaśnić, jak postrzegam zjawisko komunikacji i dlaczego priorytetem zawsze powinna być wola porozumienia miast bezwzględne trwanie przy swojej racji w imię przyjętej ideologii czy przekonania. Brzmi absurdalnie ?
Większość z nas współczesnych kojarzy komunikację tylko i wyłącznie z interakcją werbalną, mającą za zadanie nawet już nie wymianę poglądów lecz udowodnienie swojej racji. W odróżnieniu od tego prawdziwy dialog zbliża ludzi do siebie. Jednak aby tak rzeczywiście było, powinien toczyć się na płaszczyźnie powszechnych wartości jak wzajemny szacunek, uczciwość. To one usuwają blokady, których nie jesteśmy w stanie dostrzec w atmosferze konfrontacji.
Werbalne porozumiewanie się jest tylko wierzchołkiem góry lodowej zagadnienia, jakim jest cały zakres komunikowania. W istocie to zjawisko społeczne toczące się na wielu płaszczyznach tak intelektualnej, emocjonalnej jak również psychologicznej. Celem prawidłowo przebiegającego procesu komunikacji jest zbliżanie się osób, wypracowanie harmonijnej koegzystencji. Dla mnie to oczywiste skojarzenie, gdyż wszystko co istnieje wedle mojego stanu świadomości, powinno ewoluować ku Miłości. Komunikacja realizowana jedynie za pomocą słów, bez odpowiedniego, emocjonalnego zaangażowania niewiele w tej kwestii wnosi.
Żeby dialog przełamywał społeczne bariery, nośnikiem dla słów zawsze powinien być sprzyjający temu klimat ułatwiający skomunikowanie, wzajemne otwarcie się na siebie. Współcześnie agresja z hukiem weszła w przestrzeń debaty publicznej, która kręci się wokół egocentrycznych interpretacji, wzajemnych roszczeń, oskarżeń i pretensji. Utopią jest przeświadczenie, że kiedykolwiek będziemy w stanie dogadać się na tak niskim poziomie. Wszyscy odpowiedzmy sobie na pytanie, czy przykazanie Miłości nie zasługuje na bycie egzystencjalnym punktem odniesienia ?
Komunikacja werbalna z natury dzieli, rozkłada przekaz na czynniki pierwsze. Często do tego stopnia, że po drodze nazbyt zawile dywagujący ludzie gubią motto. Przykładem mogą być płonne polityczne albo filozoficzne wywody, albo teologiczna argumentacja próbująca dyplomatycznie przykryć brak autentycznego przekazu. Potrzeba skrajnego werbalizowania jest naturalnie zakorzeniona u egocentrycznego człowieka. Dla takowego często celem jest tylko i wyłącznie nadanie czemuś znaczenia poprzez złożoność opisu, krasomówstwo, erudycje, sztukę perswazji, dyplomację. Ileż to człowiek rozwinął rodzajów aktywności werbalnej nie zastanawiając się nawet jakie znaczenie ma komunikowanie. Sztuka werbalizacji stała się wartością niemal absolutną. Powszechnie uważa się zjawiska niemożliwe do zwerbalizowania za niewiarygodne. A taką wszak jest Miłość, której natura daleko wykracza poza kompetencje deklaracji czy opisów słownych. Przecież Ona jest, doświadczana przez całe rzesze społeczeństwa jak również osobiście. Skutki Jej braku w danym środowisku są opłakane. Tam natomiast gdzie jest wcielana w życie wprowadza pokój i harmonię. Jednak pomimo tak oczywistych faktów, do dzisiaj trudno jest ludzkości uznać jej uniwersalne znacznie i chronić prawnie oraz instytucjonalnie. Jej sedno zawiera się w dwóch prostych słowach - dobra wola. No tak, ale czym znowu jest owo dobro ? Dla liberała, który w imię wolności zatracił moralne punkty odniesienia zapewne artefaktem z przeszłości. W tym miejscu moglibyśmy brnąć w werbalne dywagacje w nieskończoność. A wystarczyłoby po prostu wcielić te dwa słowa w życie, tak jak powszechnie się je rozumie i wszystko będzie jasne i oczywiste. Po owocach poznaje się czy drzewo jest zdrowe. Jezus powiedział oczywistą prawdę.
Pozytywny ładunek emocjonalny przestał być priorytetem w debatach, a wola porozumienia została wyparta z automatu uruchamianym antagonizmem, czasem wręcz bezwarunkową pogardą. W programach publicystycznych najczęściej mamy do czynienia z przekazem, jeżeli już niesie on jakikolwiek ładunek emocji, z jatką. Pomiędzy jesteśmy stale bombardowani szumem informacyjnym - paplaniną, dywagacjami, racjami, stanowiskami. Podlewane jest to wszystko sosem agresji , sensacji. Wszystkie te socjotechniczne wpływy sprawiły, iż przyzwyczailiśmy się do kakofonii. Stąd taką trudność współczesnemu człowiekowi przysparza spokojna komunikacja, polemika, dialog. Są to określenia, których coraz mniej ludzi rozumie, a jeszcze mniej doświadcza. O komunikacji na poziomie duchowym nawet nie ma co wspominać, gdyż ona zachodzi jedynie we wspólnocie utworzonej wokół tych samych wartości. Gdy stanowi ją Miłość, wówczas oczywistym priorytetem jest wola porozumienia.
Zatem która grupa powinna odstąpić od swoich przekonań i w imię czego ?
Moim zdaniem wszyscy powinni dokonać kroku wstecz i spojrzeć na siebie z nowej perspektywy. Ważne jest, aby ustalić kanon uniwersalnych wartości w odniesieniu do dobrostanu społecznego i propagować je nie szczędząc środków ani zaangażowania. Wdrażać je do systemu wychowania, edukacji i prawa. Trzeba jednocześnie ustalić według jakich kryteriów owe wartości nie powinny być ustanawiane. Na pewno nie poprzez werbalną nowomowę, co mam nadzieję wszyscy moim czytelnicy już zrozumieli. Jednym z czynników weryfikującym autentyczność przekonań jest istnienie lub nie harmonii społecznej, jak również wpływ na przebieg komunikacji nie wyłączając werbalnej. Aczkolwiek nie w zakresie wąskiej, szowinistycznej grupy wyznaniowej czy politycznej. Osobiście nie obawiam się, iż moja wiara w autentyzm przesłania Jezusa Chrystusa dozna na tym uszczerbku. To taka dygresja pod adresem wszelakich, chrześcijańskich denominacji.
Komunikacja w swoich synonimach zawiera takie pojęcia jak wchodzenie w kontakt czy łączenie. Zatem śmiało możemy uznać, iż jedyną uprawnioną formą komunikacji w kontekście wartości uniwersalnych jest przekaz emocjonalny mający genezę w Miłości. Próba komunikacji , w której eterem jest nienawiść, obojętność, emocje tożsame z pychą czy egocentryzmem, w żadnym razie nie są w stanie doprowadzić do konstruktywnego, budującego społeczność skomunikowania. Uparte powtarzanie ideologicznego twierdzenia, że światopoglądowy pluralizm jest dobrem absolutnym w demokracji jest oksymoronem. Bowiem procesy demokratyczne lawirujące pomiędzy liberalizmem a wartościami konserwatywnymi nigdy nie doprowadzą do stabilizacji w systemie prawnym. Przez co mnóstwo czasu za każdym razem traci się na przewracanie systemu prawnego do góry nogami, miast wykorzystać potencjał czasowy do konsekwentnego adaptowania prawa do zmieniającego się poziomu rozwoju. Niedostrzeganie oczywistych konsekwencji demokracji pozbawionej uniwersalnego ukonstytuowania w wartościach moralnych, zakrawa co najmniej o psychologiczną aberrację. Nie jest moją intencją obrażanie zdeklarowanych liberałów czy jak kto woli totalnych wolnościowców, lecz ukazanie ignorancji oczywistych zjawisk społecznych.
Autentyczna komunikacja powinna rezonować w sercu człowieka pokojem i pozytywnym nastawieniem do kompromisu. I tak się naturalnie dzieje, gdy wszystko przebiega według uniwersalnych zasad.
Jednak czy zawsze ?
Gdy osoby czy społeczności mają te same wartości, predyspozycje duchowe, ideologiczne, wspólną istotową płaszczyznę opartą na podobnych przekonaniach, ich sposób porozumiewania się jest wzajemnie akceptowalny. Do czasu, gdy w grupie zajdzie się przynajmniej jedna osoba reprezentująca inną ideologię, tzw. czarna owca. Oczywistym jest, że syntoniczne przekonania wywołują tożsame nastroje, co sprzyja odczuwaniu kogoś za swojaka. Miłość tym różni się od syntonii, iż jest uniwersalne oddziaływanie motywuje do harmonii i autentycznej chęci porozumienia ponad wszelkimi podziałami. W Niej wartością samą w obie jest bowiem więź, poczucie wspólnoty. Zatem z tej perspektywy istnienie ideologii postulujących jakiekolwiek inne priorytety ponad tymi, jest destrukcyjne społecznie. W kontekście wartości absolutnych będących egzystencjalnym status quo ideologie są zjawiskami czysto werbalnymi. Pomiędzy Prawdą a przekonaniem nie może być mowy o żadnym kompromisie. Tak samo jak nie może być mowy o kompromisie pomiędzy Prawdą a kłamstwem.
Co się jednak dzieje, gdy przynajmniej jedna osoba wykazuje chęć porozumienia, a reszta ma to w głębokim poważaniu ?
Takowe po niekiedy pozytywnych reakcjach na początku, niemal zawsze w dalszej konsekwencji doświadczają dyskomfortu i uruchamiane są u nich z automatu reakcje obronne lub totalne wyparcie wynikające zwyczajnie z egocentryzmu. Dlatego Jezus, dla mnie osobiście uosobienie Prawdy i Miłości, powiedział, iż nie przyszedł ustanowić na świeci pokoju albo powszechnego dobrostanu. Przewidział bowiem, iż każdy kto w Niego uwierzy wywoła wokół siebie napięcia wynikające z wyżej opisanych interakcji. Nie obiecuje, że zagubiony świat przyjmie Prawdę z otwartymi sercami, lecz raczej znienawidzi tych, którzy będą ją głosić. Pocieszające dla mnie jest, że jednak koniec końców każdy człowiek zwracający się ku Miłości odzyska rozeznanie w rzeczywistości i osiągnie trwały spokój w sercu. Tylko nasz Ojciec jest w stanie go nam przywrócić. Będziemy musieli to kiedyś zaakceptować czy tego chcemy lub nie, bo na Prawdzie i Miłości zbudowane jest wszystko co istnieje. Zasiana w sercach ludzi bez wątpienia przyniesie oczekiwany przez Stwórcę plon.
Czy tego chcemy czy nie, musimy powrócić do uniwersalnych form komunikacji, takich jakie odbywają się na poziomie wszystkich istot, nie wyłączając zwierząt. Dla wielu w obecnych wyobcowanych czasach kontakt ze zwierzętami jest jedyną akceptowalną relacją, mającą terapeutyczne oddziaływanie na higienę psychiczną. Dzieje się tak z oczywistych względów, bowiem tu komunikacja sprowadza się do pozawerbalnych, szczerych i naładowanych zazwyczaj pozytywnym ładunkiem emocjonalnym sposobów komunikacji. Pies wiecznie stęskniony i nienasycony naszą uwagą, szczęśliwy przy byle spotkaniu wnosi naprawdę więcej, niż tysiące poradników z zakresu psychologii. On kocha komunikuje całym sobą, że nas kocha po prostu.
Dlatego takie ważne jest, żeby na nowo zredefiniować pojęcia komunikacja.
Głównie z tego powodu, że złożoność zawarta w werbalnych przekazach skłania nas do ogniskowania uwagi na detalach miast sprzyjać holistycznej percepcji. Były czasy nie tak odległe, kiedy każdy intuicyjnie wyczuwał, że rozpowszechnianie ideologii, kłamstwa, manipulacji, negatywnego przekazu jest złem w czystej postaci. Obecne, powszechne przyzwolenie na karmienie świadomości społecznej negatywnymi wzorcami w przestrzeni medialnej mnie osobiście kojarzy się z amokiem w jakim znajduje się ludzkość. I nieważne, czy dana osoba ma w swoim mniemaniu dobre intencje, jeżeli tonem swoich wypowiedzi czy sposobem bycia wywołuje podziały albo destrukcję społeczną. Bez wątpienia rozpowszechnia wówczas zło.
W wymiarze Miłości każda interakcja pomiędzy bytami jest motywowana pragnieniem wzajemnej uwagi, zjednoczenia. Tutaj komunikować się oznacza po prostu odczuwać wzajemny wpływ, darzyć się obecnością, sobą na wzajem.
Czy w głębi serca nie tego właśnie pragniemy najbardziej ?
Dlatego autentyczny rozwój człowieczeństwa w szerokim tego słowa znaczeniu jest ściśle związany z rozwojem do Miłości, zdolności empatycznych. Człowiek, który nie rozwinął w sobie tego aspektu osobowości, nie jest w stanie zrozumieć nawet tak podstawowego zjawiska jak rzeczywistość, gdyż jego percepcja interpretowana jest głównie poprzez werbalne pojęcia. Dlatego będzie z uporem maniaka zawężał rzeczywistość do dających się zwerbalizować doznań czy zjawisk. Nieważne, czy jest on naukowcem czy prostym zjadaczem pokarmu. Będąc autorytetem w swojej dziedzinie przypisze sobie prawo do definiowania rzeczywistości w egocentryczny, czytaj subiektywny sposób. Dlatego między innymi tak trudno przebić się do powszechnej świadomości wartościom duchowym, objawiających się w nastrojach, odczuciach czy intuicji.
Ma to swoje konsekwencje tak indywidualne jak również społeczne czy nawet globalne. Im bardziej sfera odczuć jest zakłócona, im więcej deficytów wykazuje ludzkość w kwestii szerokiego zakresu odczuwania, empatii, tym w bardziej zagubionym i skonfliktowanym świecie przychodzi nam żyć. Podstawowym deficytem jest oczywiście brak doznań związanych z Miłością, który staje się plagą, wręcz pandemią człowieczeństwa. Wiąże się z tym bezpośrednio kryzys rodziny czy brak bezinteresownych więzi pomiędzy członkami wspólnot czy narodów. Nietrudno w takich okolicznościach zanegować wiarę w istnienie kochającego Boga, która to również jest odczuciem komunikującym nas ze sobą. Powszechny brak nadziei jest kolejnym odczuciem, którego powszechny brak w przestrzeni niewerbalnej komunikacji niesie dramatyczne konsekwencje.
Dlaczego sam staram zwerbalizować przekaz, którego jak napisałem nie da się oddać werbalnie ?
Głównie po to, żeby dotrzeć do świadomości każdego człowieka zdolnego do refleksji, do logicznego wnioskowania, że rzeczywistość to nie tylko zjawiska dające się zobaczyć czy dotknąć. Dużo większą przestrzenią jest ta, która zawiera się w nas samych, gdy tylko pozwolimy się jej rozwinąć i nie będziemy kojarzyć komunikacji jedynie z przekazem werbalnym. Żeby owo rozwinięcie mogło nastąpić, trzeba zniwelować przebodźcowanie zmysłowe. Innymi słowy pozwolić rozwinąć się sferze serca, bez której nasze człowieczeństwo jest mocno upośledzone.