Zarówno Teoria Dezintegracji Pozytywnej (TDP), jak i Chrześcijaństwo, traktują osobowość człowieka jako wartość absolutną. Oba nurty kładą akcent na konieczność wzrastania w człowieczeństwie, zarówno w kontekście osobistym, jak i społecznym. Obydwa systemy przedstawiają Miłość jako predyspozycję woli, którą zaliczają do egzystencjalnego status quo.
Obowiązek Moralny: TDP, mimo że nie deklaruje wprost istnienia Stwórcy, postuluje transcendencję i stawia cele zbieżne z Chrześcijaństwem: obligatoryjny obowiązek moralnego rozwoju własnej osobowości w kierunku nabywania kompetencji do przejawiania Miłości.
Wymagania Egzystencji: Zarówno TDP, jak i Ewangelia, zalecają bycie zaangażowanym, świadomym i odpowiedzialnym uczestnikiem życia.
Różnica Kluczowa (Miłosierdzie): Chrześcijaństwo idzie jednak znacznie dalej, bowiem postuluje predyspozycje do Miłosierdzia względem bliźnich – czyli wychodzenie naprzeciw z przebaczeniem, nawet kosztem ponoszenia osobistej straty, którą kompensuje sam Jezus Chrystus.
Wyrugowanie egocentryzmu ze sfery przekonań powinno być priorytetowym wyzwaniem życia. Tylko wówczas nabędziemy głębokiego poczucia sensu i ugruntujemy w sobie niezniszczalną tożsamość opartą na Prawdzie.
W tym miejscu objawia się zasadnicza, transcendentalna pomoc oferowana w Chrześcijaństwie, która zasadniczo uskutecznia wysiłek osobistej dezintegracji:
Krzyżowa Ofiara Jezusa Chrystusa jest ostatecznym aktem anihilacji egocentryzmu na poziomie absolutnym, gdzie został zainicjowany upadek przez niektóre byty duchowe. Sens tak radykalnego czynu polega na całkowitym oddaniu woli na rzecz Miłości Agape, nawet kosztem upodlenia, cierpienia i śmierci. Dlatego Ofiara ma moc Zbawczą - anihiluje egocentryzm.
Wierzący człowiek uznając zbawczą moc Ofiary Chrystusa usuwa w sobie Korzeń Egocentryzmu. U jednych jest to przeświadczenie o własnej samowystarczalności oraz wysokim statusie, inni oddają natomiast poczucie zranienia, krzywdy, egzystencjalnej goryczy. Wszystkie te zjawiska są oczywiście generowane przez wspomniany korzeń Grzechu Pierworodnego. Aczkolwiek tu należałoby zadać sobie pytanie.
Czy akt zawierzenia zastępuje cały wysiłek osobistej dezintegracji ?
Z mojego doświadczenia mogę z całą stanowczością napisać, że nie. Wiara w Jezusa Chrystusa co prawda zaszczepia w człowieku Życie Wieczne poprzez Łaskę, co diametralnie przyspiesza i stabilizuje proces formowania osobowości w kierunku Miłości osłabiając poczucie egocentryzmu, aczkolwiek on wciąż w nas tkwi przyczajony, przejawiając się w bardziej kreatywny, nieraz wysublimowany sposób. To przecież ludzie wierzący w Boga ukrzyżowali Jezusa, a niewierzący Piłat nie miał w tym żadnego interesu. Dostrzegam również dzisiaj w postawach wierzących osób nieraz bardzo silne tendencje do wywyższanie się, szukania znaczenia, władzy w kościele, wspólnocie czy zborze. Tym bardziej uważam, że uznanie łaski Zbawienia nie zastępuje jednak potrzeby osobistego zaangażowania na pełne przyjęcie owoców tejże Łaski. Potrzebna jest do tego w pełni wykształcona w Duchu Świętym osobowość, która posiada autentycznie Wolną Wolę. Od czego ? Od egocentrycznych popędów.
Nadzieja Wieczności: Pismo Święte daje obietnicę egzystencjalnej witalności, niezależną od ograniczeń materii: "Kto wierzy we mnie, chociażby umarł, żyć będzie. Kto żyje wierzy we mnie, nie umrze na wieki." (J 11, 25-26). To jest ostateczne potwierdzenie, że Miłość Chrystusa transcenduje determinizm biologiczny, a na inicjację nigdy nie jest "za późno" bez względu na wiek czy zdrowie. Można jej dokonać nawet w imieniu innych modląc się o ich zbawienie. Tylko kto dzisiaj się o takie rzeczy modli w dobie szalejącego egocentryzmu ?
Jezus Chrystus oprócz tego, że nas zbawia, jest też Mistrzem w nauce budowania trwałych relacji w oparciu o sublimację zranień i deficytów osobowości, co jasno ukazał przez swoje nauczanie - módlcie się za swoich nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą ,módlcie się za prześladowców... Czyż te słowa nie wydają się być mówiąc potocznym językiem "chore" ?
Prawda jest taka, że to ludzkość jest bardzo chora i potrzebuje gorzkiego (czyt. skutecznego) lekarstwa na uzdrowienie z egocentryzmu. Tak własnego jak również poprzez świadectwo u innych.
Jezus dzięki takiej postawie obiecuje trwałą, intymną, wręcz dziecięcą więź z Najwyższym. On zawsze będzie dla nas Ojcem, tylko my nie zawsze dojrzewamy do tego, żeby być zdolnym do percepcji Jego Miłości. Dzięki duchowej relacji na najwyższym możliwym poziomie i dzięki przyjęciu Łaski, możemy wydostać się z biologicznego determinizmu i zacząć niemal z automatu transformować swoją osobowość do Życia Wiecznego. Uważam zresztą, że każda inna motywacja wynikająca z Korzenia Egocentryzmu sprawi, że ugrzęźniemy co najwyżej na poziomi III, przejawiając kulturową religijność tudzież będąc wyznawcą jednej z licznych denominacji.
Łatwiej przybliżyć Prawdę, odpowiadając, czym Miłość nie jest. W dążeniu do dojrzałego jej rozumienia, należy odrzucić fałszywe skojarzenia:
Miłość biologiczna (pożądanie): Wyrzut hormonów wywołany zauroczeniem, okolicznością czy fascynacją. Decyduje tu czysta biologia, a nie Wolna Wola darzenia drugiego człowieka dobrostanem.
Miłość ezoteryczna (abstrakcyjna): Koncepcja kultywowania energii libido słusznie uznawanej za bezosobową, ale mylnie utożsamianą ze Stwórcą. Energia ta jest życiodajnym medium na poziomie fizycznym oraz astralnym (niski poziom duchowy). Może być dostępna poprzez techniki medytacyjne, relaksacyjne. Jedna poddawanie jej nadmiernemu wpływowi, ponad naturalne potrzeby, miast rozwijać osobowość po prostu ją anihiluje. Stąd rozwinęły się na świecie filozofie głoszące anihilacje człowieczeństwa jako cel egzystencji. Cóż to jest za makabryczny wymysł ? Taka forma "duchowości" nie wymaga moralnego zaangażowania, ani wykluczenia egocentryzmu stąd znajduje niezliczoną ilość zwolenników.
Miłość "gnostycka" (poznawcza): Dążenie do zgłębiania Miłości wyłącznie poprzez wiedzę, rozumowe dochodzenie. Jest to oczywisty paradoks, gdyż funkcją rozumu nie jest odczuwanie Miłości. Rozum może co najwyżej pomóc w otwarciu się na Jej doświadczanie sercem.
Miłość jest atrybutem samego Stwórcy, przenikającym wszystkie wymiary Darem Życia. Do przejawiania potrzebuje Wolnej Woli osobowego bytu, bowiem w niej może się jedyni przejawić, poprzez zaangażowanie w relacje więzi z innym osobowym bytem. Gdy człowiek pokonuje swój własny egocentryzm i staje się zdolny do bezinteresownego zaangażowania wówczas człowiek jest zjednoczony z Bogiem. Jednak nigdy nie staje się z Nim jednością w absolutnym tego słowa znaczeniu – zachowujemy poczucie własnej tożsamości, a moc takiej osobowość jest jedynie wzmacniana, a nie unifikowana.
Egocentryzm człowieka jest absolutnym zagrożeniem tak dla siebie, jak również dla całej egzystencji, ponieważ szerzy entropijne zachowania blokujące oddziaływanie Miłości. Życie pozbawione Miłości zmierza do skrajnej entropii (nieuporządkowania), co ludzkość odczuwa jako chaos nierzadko mający swój kres w wojnach. Egocentryzm bez wątpienia jest pierwotnym zalążkiem upadku poczynając od zerwania społecznych więzi. Dlatego też Miłość dopuszcza cierpienie, aby posłużyło jako naturalne zjawisko korygujące. Cierpienie oznajmia, że błądzimy, stajemy się zagrożeniem tak dla siebie jak również dla innych. Głównym jego zadaniem jest przywrócić nasze człowieczeństwo. Tam gdzie przejawiana jest Miłość następuje definytywne uwolnienie od wszelkiego cierpienia.
Antidotum na beznadziejny stan globalnej egzystencji jest przywrócenie Stwórcy właściwego miejsca w sercu i umyśle każdego człowieka z osobna.
Zaczynanie od Siebie: Należy zacząć od zrobienia porządku w swojej głowie. Zaparcie się samego siebie to działanie wprost przywracające właściwy porządek egzystencji. Nikt nie zrobi tego za ciebie.
Praktyka i Wspólnota: W resocjalizacji potrzebne jest zaangażowanie na rzecz wspólnoty, nierzadko bezinteresowny wysiłek.
Cel Jezusa: Głównym celem nauczania Jezusa Chrystusa jest motywowanie do powyższych postaw, a ponadto zachęcanie do pielęgnowania osobistych więzi. Żyjemy głównie po to, by doświadczać szczęścia, które może zaistnieć tylko w środowisku harmonijnej relacji wolnych osób.