Szczęście jest odmieniane przez wszystkie przypadki podczas składania życzeń. Czy jednak wszyscy kojarzymy je z tym samym nastrojem ? Szczerze w to wątpię. Na przestrzeni swojego życia sam doświadczałem ewolucji rozumienia jego natury. Wychodziłem oczywiście od skojarzeń z egocentrycznym spełnieniem. Śmiało chyba mogę napisać, iż takie rozumienie szczęścia jest powszechne. Jednak dzisiaj nie nazwał bym już tego szczęściem tylko samozadowoleniem. Czym różnią się oba nastroje ? Otóż odczucie samozadowolenia jest przede wszystkim indywidualnym doświadczeniem, czyli może je odczuwać jedna osoba. Samozadowolenie może doświadczać człowiek kosztem krzywdy drugiego. Nie jest ono zależne od dobrych relacji ani żadnego systemu wartości. Zatem nawet zbrodniarz po "udanym" czytaj niewykrytym akcie zbrodni jest zadowolony ze swojego sprytu czy przebiegłości. Zatem to odczucie jest ściśle powiązane z egocentryzmem. On też napędza potrzebę pogoni za tym jakże ulotnym i wymagającym posiadania zasobów własnych odczuciem.
Szczęście natomiast odczuwamy jako owoc relacji, odczuwamy je zawsze w kontekście drugiego człowieka. Można doświadczać tego odczucia za darmo. Ono zawsze jest wzajemnym darem z siebie. Najłatwiej wytrwać w stanie szczęśliwości żyjąc w harmonii i w poczuciu głębokiej więzi. Nie można być trwale szczęśliwym człowiekiem będący egocentrykiem hołdującym liberalizmowi albo materialistycznemu światopoglądowi. Można śmiało postawić znak ">" pomiędzy egocentryzmem a szczęściem. Dzisiaj nie mam wątpliwości, iż zdolność do przejawiania szczęścia określana jest poziomem bezinteresownego zaangażowania w życie, a konkretnie w relacje. W jakąś formę autentycznie bezinteresownej aktywności społecznej. Zatem reasumując. Zadowolenie możemy sobie zwyczajnie "kupić", ukraść, zawłaszczyć. Szczęście otrzymujemy jedynie darmo za pośrednictwem drugiej istoty. Oba sposoby życia integrują naszą osobowość na zupełnie innym poziomie, powiedziałbym nawet wymiarze istnienia. I o tej różnicy głównie traktuje mój blog. Szczęście zapewnia nam absolutnie niczym niezagrożone zdrowie psychiczne. W przeciwieństwie do niego samozadowolenie wyczerpuje zasoby energii psychicznej.
Dlaczego tak się dzieje ?
Szczęście posiada niewyczerpane źródło w Miłości. Natomiast odczuć związanych z samozadowoleniem doświadczamy za przyczyną materialistycznych osiągnięć. Im różnica stanu posiadania względem innych jest większa tym nasila się ów stan, co jednocześnie rozbudza w nas pychę. Ona stanowi istotę egocentryzmu, jest jego przyczyną. Gdyby tylko ktoś zechciał zbadać od strony socjologicznej powyższą tezę i posiadał do tego predyspozycje w postaci szczerego serca i prawdziwie otwartego umysłu, z całą pewnością dowiódł by prawdziwości przytoczonych stwierdzeń. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że dowody te nie miałyby wpływu na powszechną świadomość, a jedynie na tego konkretnego człowieka. Większość z nas jest po prostu z natury egocentryczna i nie obchodzi nas prawda. Z natury przejawiamy niechęć do zrozumienia i uznania najwyższych, egzystencjalnych praw oraz wartości. Egocentryzm determinuje naszą wolę i wytycza skłonności. Człowieka nim pochłoniętego popycha do postrzegania rzeczywistości w oparciu o pychę oraz chłodną kalkulację osobistych zysków i strat. Nie może tu zatem być mowy o współodczuwaniu na jakimkolwiek wyższym poziomie, o duchowej Miłości czy globalnym poczuciu więzi ze Stworzeniem nie wspominając. Jeżeli po tym co przeczytaliśmy czujemy się w jakiś sposób obdarci z poczucia wartości śpieszę z informacją, iż w trakcie całego życia nasze postrzeganie rzeczywistości można poddać naturalnej przemianie. Człowiek otwarty na rzeczywistość niemal bez przerwy dokonuje przewartościowywania celów i sposobu bycia. Zatem nie opiera swojego poczucia wartości na aktualnym stanie. Z takim nastawieniem dużo łatwiej znosić dramatyczne okoliczności w jakie wpędza nas egocentryzm. Taka postawa jest w naturalny sposób anihilowana przez życie poprzez zjawisko cierpienia. Ono zawsze jest próbą zawrócenia istoty z drogi donikąd. Dzieje się to między innymi poprzez prozaiczne dramaty porażek, zawodów, zawiedzionych oczekiwań i świadomość płonnych trudów. Przy prawidłowej adaptacji powyższych doświadczeń dochodzi do zmian psychologicznych otwierających na nowy, poszerzony sposób patrzenia na życie, otwierający przestrzeń dla nowych odczuć. Im bardziej szerokie staje się to otwarcie, tym przynosi większe owoce, mniej podatne na wahania i wpływy fizycznego środowiska. Psychika podobnie jak umysł posiada zdolności porozumiewania się, które w jej przypadku oznaczają po prostu współodczuwanie. By mogło ono zaistnieć, musi nastąpić wyżej opisany proces rozwoju. Zdolność do współodczuwania zapewnia harmonijne interakcje pomiędzy osobami czy grupami danej społeczności. Innymi słowy podmiotami dającymi sobie nawzajem możliwość wzajemnego odniesienia. Im szerzej, bardziej globalnie zachodzi psychologiczna interakcja tym zakres odczuć jest bogatszy i bardziej trwały. Powstaje się można rzec trwałe, obiektywne środowisko psychiczne do którego każdy może się niejako podłączyć. Jest ono dużo mniej podatne na wahania nastrojów. Tak tworzą się więzi społeczne dające każdemu członkowi danej społeczności poczucie bezpieczeństwa i tożsamości. W takim środowisku integracja indywidualnych osobowości zachodzi naturalnie, bez zagrożeń i dramatycznych przebiegów. W nim założenia Teorii Dezintegracji Pozytywnej nie mają zastosowania, bowiem w środowisku Miłości wszystkie założenia przestają mieć znaczenie. Ona stanowi jedyną normę postępowania dla istot znajdujących się pod Jej wpływem. Być może zastanawiacie się w tym miejscu, od czego zacząć nawiązanie z Nią relacji. W bardzo prozaiczny sposób, mianowicie poprzez odczucie wiary. Początkowo zapewne słabej, podatnej na wątpliwości, jednak w miarę uświadamiania sobie owoców w postaci stopniowej przemiany życia, to odczucie nabierze znamion pewności. Tak było w moim przypadku. Piszę o rzeczach, których jestem dzisiaj pewny, ufam w stu procentach temu w co wierzę oraz czego doświadczyłem. Zweryfikowałem wszystko wielokrotnie na przestrzeni dziesiątek lat. Aktem chrześcijańskiej wiary otwieramy się na absolutnie trwałą i posiadającą niekończące się pokłady energii psychicznej Miłość. Dlaczego jednak Jezus zaleca wiarę a nie pełną świadomość Miłości ? Czyżby się bał obnażenia prawdy, zweryfikowania swojego nauczania ? Uczynił tak ponieważ Jej Pełnia doprowadziła by nas na powrót do unifikacji, a powołaniem każdego z nas jest bycie Człowiekiem. Takim, który zna swoje pochodzenie i godność jakiej dostąpił rodząc się w ludzkiej formie. Istoty, która czerpie siłę do życia wprost ze swojego Źródła jakim jest Miłość. Jaka ona jest naprawdę ? Taka jakim jest w pełni wykształcony egzystencjalnie Człowiek. Zgodnie z prawem samopodobieństwa, z którym polecam się zapoznać. Biblia nazywa to zjawisko stworzeniem człowieka na obraz i podobieństwo Stwórcy. On stanowi zapewne wzorzec dla naszych osobowości, gdyż sam ją posiada. Po to między innymi przyszedł na świat, by nam to uświadomić. Jak każda osobowość również On przejawia się w relacjach, dlatego wszelkie prawa są im podporządkowane. Dlatego Miłość jest jedyną wartością, jaką warto pielęgnować darząc estymą. W zasadzie nie istnieją żadne inne normy, których nie można dla Niej porzucić. Poprzez akt wiary w rozumieniu chrześcijańskim zachodzi przywrócenie pierwotnej więzi na poziomie duchowym ze samym Stwórcą. Jeżeli w jakiejkolwiek relacji, czy to wzajemnej czy społecznej znajdzie się miejsce dla Miłości, taka relacja nigdy nie ulegnie rozpadowi ani destrukcji wynikającej z egocentryzmu. Zaryzykuję stwierdzenie, iż prawdziwe szczęście bez Jej przejawiania w życiu, którym Ona jest w istocie, jest utopią.