Przedstawiony opis człowieka będącego na tym poziomie jest oczywiście moim, subiektywnym rozumieniem dezintegracji zorganizowanej. Mniemam, iż znaczącym czynnikiem jest tu udział naszej świadomość i woli, a ponadto zaangażowania we własny rozwój. Jako potwierdzenie mogę dodać, że tak wyglądał mniej więcej mój proces przygotowawczy na drodze do ukształtowania się ostatecznej osobowości.

  Z perspektywy długich lat swojego życia wyraźnie widzę etapowość różnych aspektów swojego rozwoju. Jednym z nich było kontestowanie niespójność wartości, tak w kontekście osobistym jak również z perspektywy globalnej czy uniwersalnej. Lokalne tradycje, wierzenia, światopoglądy, naukowe teorie stanowią dla mnie tygiel, kakofonię paradoksalnych, wzajemnie znoszących się przekonań. Jednak w odróżnieniu od większości ludzi widzących w różnorodności wierzeń, kultur wartość dodaną, dla mnie stanowi to przyczynek do ich zweryfikowania. Zatem czy istnieje jakikolwiek uniwersalny wzorzec odniesienia dla naszego jestestwa ? Jestem pewien, że tak. Z całą pewnością istnieje absolutne źródło wartości. Gdyby tak nie było, biorąc pod uwagę naszą obecną kondycję moralną jako ludzkość, sami byśmy nie zawracali sobie głowy wartościami. Osobiście przebyłem długą drogą ich poszukiwań, jak mniemam z pozytywnym skutkiem, gdyż czuję się dzisiaj w stu procentach spełniony w tym zakresie.

Jezus Chrystus powiedział "szukajcie a znajdziecie". innymi słowy nie obawiał się weryfikacji, iż pójdziemy za jego słowami i nic z tego nie wyniknie. Chyba, że jedyną motywacją do poszukiwań prawdy będzie ciekawość, chęć zaspokojenia egocentrycznych zachcianek. Będąc egocentrykami podświadomie czujemy, że zbliżanie się do Prawdy ujawni nasze głęboko wypierane oblicze. A to niechybnie doprowadziłoby do konieczności zmian. Dlatego często spotyka się powszechny brak chęci wertykalnego rozwoju. Potwierdzają to słowa Ewangelii, mówiące o oportunizmie jaki mają ludzie postępujący przebiegle, wyrafinowanie, którzy unikają światła, by nie widzieć, nie rozumieć. Natomiast ci, którzy postępują godnie chętnie zbliżają się do Prawd, by zweryfikować swoje czyny.   

   Otóż weryfikacja jest głównym wyzwaniem poziomu czwartego. Ogólnie rzecz ujmując, rodzi się w nas potrzeba krytycznego spojrzenia tak na własne jak również istniejących globalnie wartości w celu dokonania ich hierarchizacji. Nigdy odrzucenia w całości. Musi więc nastąpić holistyczne otwarcie się na życie. Pogłębić zainteresowanie sferą psychologiczną, socjologią, tradycjami, ale nade wszystko duchowością jako nośnikiem wartości. Priorytetem musi się stać pragnienie poznania prawdy absolutnej i na tej podstawie wytworzenia nowej, osobistej tożsamości. Pamiętam jak w kontekście tego co napisałem wzrastała moja awersja do wszelkich przejawów szowinizmu. Instynktownie czułem, że prawdziwy system wartości musi być oparty na otwartości i  prostocie. Mieć uniwersalny wpływ na zjawiskach oraz powszechne uznanie. Takowe mają jednie te bliskie sercu każdego wrażliwego człowieka, niezależnie od kultury czy rasy. Zatem potrzebą czasu jest uwolnienia się od odczuć typu swój-obcy. Tylko takie podejście do życia pozwoli nam przekroczyć lokalne uwarunkowania. Bez wyjścia ponad otaczające środowisko nie sposób doprowadzić do integracji na poziomie piątym, gdzie nasza perspektywa osiąga absolutny pułap. Myli się jednak ten, który myśli, że w ten sposób niejako odpuszczamy poczucie osobistej tożsamości. Wręcz przeciwnie, poczucie autonomii wzrasta, bowiem nasze osobowości są podmiotem dla wartości. Tylko wykształcona osoba stanowi komórkę dla społecznej harmonii. Tylko empatyczna osoba może przejawiać troskę o dobrostan społeczeństwa. Aczkolwiek nie w naszym rozumieniu dobrostanu lecz powszechnym. Ważne jest by zrozumieć, iż dobro powszechne przejawia się głównie w jakości relacji, nigdy natomiast w hedonistycznym pędzie do wygody.  Innymi słowy, by rozpowszechniać dobrostan, trzeba stać się człowiekiem z otwartym sercem i umysłem, z wykształconą w Miłości osobowością. By tak się stało musimy przejść tzw. szkołę życia. Każdy dylemat moralny, przy którym dokonany zostanie wybór dobra będzie cegiełką dobrostanu. Tym cenniejszą, gdy wybór będzie dokonywany w obliczu dramatu. Taką drogę wytycza przed nami Jezus Chrystus jak również w okrojonym zakresie twórca Teorii Dezintegracji Pozytywnej prof. Kazimierz Dąbrowski.

   Do uformowania trwałej osobowości niezbędna jest wiara, że istnieje absolutna Miłość. Nie w postaci abstrakcyjnej energii, lecz jako emanacja świadomego, posiadającej wolę i wrażliwość Ducha. Dzięki tak rozumianej wierze pozyskujesz absolutny punkt odniesienia dla własnego istnienia. Taka wiara jest zaprzeczeniem egocentryzmu. Jednak odczucie wiary musi być żywe, realne, dopiero wówczas ma autentyczne przełożenie na przekonania. Uniwersum nie jest efektem działania "ślepej" energii. Takie myślenie preferują liczne filozofie czy nurty światopoglądowe. Gdy im uwierzysz, możesz wpędzić się w prawdziwe tarapaty, w jakie sam kiedyś się wpędziłem. Ile mnie to kosztowało życia i wysiłku nie chcę nawet wspominać.

Miłość jest świadomym swojego istnienia polem siły, przejawiającym się poprzez emanacje form i bytów w całym Uniwersum. Gdyby tak nie było, nie posiadalibyśmy atrybutów osobowości, które rozwinęliśmy na przestrzeni całej ewolucji. Nie twierdzę, że posiadamy taką naturę jaką posiadamy w wyniku przypadkowych splotów, nieświadomych procesów. Każdy rozumny człowiek wie, że człowieczeństwo musimy kształtować świadomie, budować poprzez osobiste zaangażowanie. Jest tak dlatego, bo taka jest też natura Miłości. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Ona jest zwieńczeniem naszych egzystencjalnych wysiłków i może jako jedyna dać nam poczucie absolutnego spełnienia. Wiara w ślepą energię prowadzi w otchłań samotności i przepastnej pustki. Zniszczy wszystko co piękne w nas, łącznie z naszym człowieczeństwem. Nie zamierzam poddawać pod światopoglądową dyskusję powyższego stwierdzenia, gdyż sam dobitnie doświadczyłem co oznaczają te słowa. Nie zamierzam już marnować ani jednej chwili drogocennego czasu swojego życia na płonne dociekania. Z doświadczenia wiem, że poruszanie tej kwestii niemal z automatu wzbudza kakofonię światopoglądowych sporów wynikających z egocentrycznej percepcji rzeczywistości każdego z oponentów.

  By wyjść ponad racjonalne spory trzeba zadać sobie osobisty trud krytycznej weryfikacji swoich przekonań, zmienić nastawienia do życia, odświeżyć wartości, poprawić jakość relacji. Dopiero na tej podstawie starać się zrozumieć po co żyjemy oraz czego tak naprawdę w głębi serca potrzebujemy do szczęścia. Wbrew pozorom nie jest to zadanie przekraczające przeciętnego człowieka.

Czy moje twierdzenia nie są czasami mrzonką ?

  Mając na uwadze niezliczoną ilość świadectw ludzi, którzy otarli się o śmierć ciała z całą pewnością nie są. Dla mnie osobiście są one istotnym źródłem potwierdzających światopogląd, iż trwałość istnienia duszy człowieka nie podlega dyskusji. Nie poddaję w wątpliwość tych relacji, gdyż mam świadomość jak realne jest wówczas odczucie postrzegania, odczuwania i rozumienia. Czyli odczuwania bycia sobą. Nie jest to jednak nieodzowne doświadczenie, by wzbudzić w sobie transcendentalną wiarę w istnienie Stwórcy będącego naszym opiekunem i przewodnikiem, po ludzku mówiąc Ojcem.

Na tym etapie nie ma się wątpliwości, że za negowaniem powyższej Prawdy stoi egocentryzm, który nieustannie zasiewa w naszych sercach zamęt, nawet w obliczu oczywistych faktów. Bez odrzucenia jego wpływu będziemy powątpiewać nawet w istnienie obiektywnego dobra. Owo odrzucenie odbywa się stopniowo poprzez konsekwentne zanegowanie egocentryzmu w sobie. Ostatecznie polegnie on dopiero wówczas, gdy rozwiniemy w sobie odczucie więzi z Ojcem. Innymi słowy, gdy wypełnimy przykazanie Miłości. Gdy to nastąpi, wówczas dalszy nasz rozwój nie będzie zależny od egzystencjalnych dramatów jak na niższych poziomach, lecz od coraz bardziej świadomego zaangażowania w życie wspólnotowe. Konkretnie w służbę dla dobra bliźnich. Powszechnie kojarzymy taką postawę z Miłością co jest absolutną oczywistością. Gdy stanie się dla nas oczywiste, że poprzez realizowanie woli Miłości wspieramy bezpośrednio proces emanacji życia, przestaniemy być komórką rakową ludzkości. Zrozumienie, że Miłość jest naturalnym środowiskiem życia jest najistotniejszy celem każdego inteligentnego i wrażliwego na piękno i harmonię bytu. Naszym celem jest stawanie się pożytecznym członkiem powszechnej wspólnoty istnienia.  Zrozumiemy to niech poprzez filozoficzne dociekania, lecz wcielając w życie dobro. Pójdzie za tym stopniowa poprawa statusu naszej egzystencji, również materialnej. Nie wszyscy oczywiście chcą osiągnąć ten najwyższy czyli doświadczenia Prawdy, gdyż to wymaga ogromnego zaangażowania, stuprocentowego poświęcenia. Wszyscy jednak jesteśmy powołani do rozwoju człowieczeństwa, najlepszej wersji samego siebie w kontekście Miłości. Bez wątpienia jesteśmy przeznaczeni do istnienia w poczuciu szczęścia. Każdy z nas rodząc się na tym świecie otrzymuje szansę własnego rozwoju, której nie powinien zmarnować na egocentryczne, czyli płonne dążenia.

Rzeczywistość tego poziomu (dezintegracja wielopoziomowa zorganizowana) oznacza gotowość do świadomego działania w duchu powyższych wartości. Stworzyłem tę stronę głównie po to, by do tego zachęcić. Pragnę przekonać was, iż życie tu i teraz jest zjawiskiem doskonałym, pięknym, posiadającym nieskończony zakres możliwości. Aczkolwiek tylko z Miłością można je bezpiecznie eksplorować osiągając przy tym poczucie szczęścia i spełnienia. Przenoszenie prawa do wolnej woli na egocentryczny wymiar egzystencji jest rażącym nadużyciem wywołującym bezwzględnie zjawisko cierpienia. Jedyną przyczyną jego istnienia jest egocentryzm, który oddziela nas od Miłości. W ten czas korzystanie z prawa do wolnej woli staje się nadużyciem. Zatem od przyjęcia tego do wiadomości powinno się rozpocząć własną terapię zmierzającą do trwałych rezultatów. W dzisiejszych czasach o zgrozo większość pragnie totalnej wolności motywując się egocentrycznym rozumieniem dobrostanu. Trudno będzie komukolwiek zatrzymać ludzkość w tym pędzie do samozagłady. Machina napędzająca bieg wydarzeń pracuje pełną parą, zatem przepaść nieuchronnie się zbliża. Nie łudzę się, że ktokolwiek potraktuje moje słowa jako prorocze.  Zapewniam jednak, że czeka nas kolejny globalny kataklizm. Tak w sensie cywilizacyjnym jak i egzystencjalnym. Ograniczanie egocentryzmu stanowi dzisiaj status quo dla całej ludzkości. Musi nastąpić wzrost poczucia odpowiedzialności za siebie nawzajem. Więzi społeczne muszą nabrać absolutnego znaczenia. To wystarczy, by zatrzymać pociąg donikąd.

Powyższe słowa z całą pewnością są przejawem Prawdy. Zatem jeżeli Twoja religijna wiara jest również w niej osadzona, wszystko pozostaje w rodzinie. Społeczeństwo, w którym odpowiednia ilość ludzi realnie poczuje więź ze sobą nawzajem stanie się środowiskiem szczęścia i harmonii. Bez osobistego zaangażowania każdego rozumiejącego te słowa człowieka nie sposób wyeliminować obecnych patologii wynikających wprost z natury egocentryzmu Wszelkie próby czysto religijnej propagandy nie przyniosą dobrego rezultatu, jeżeli rozminą się z prozą życia. Chyba wszyscy rozumiemy, że nie ma w tym miejsca dla egocentryzmu, który powoduje w nas skłonność do wypierania i kontestowania tej Prawdy. Egocentryzm jest źródłem wszelkich istniejących i oczywiście fałszywych lub zawierających półprawdy przekonań. Ma to zasadniczy wpływ na globalną rzeczywistość światopoglądowego chaosu i tworzy podłoże do wciąż odradzających się konfliktów. Egocentryzm w żadnym razie nie sprzyja zainteresowaniu Prawdą ani nawet jej szukaniu, tym bardziej poszerzaniu jej wpływów w społeczeństwie. Nie jest również zainteresowany doprowadzeniem osobowości do pełnego rozkwitu w człowieczeństwie. Zatem o ile szczerość naszych intencji, poziom mobilizacji oraz zaangażowania nie będą na odpowiednio wysokim poziomie nie dojdzie do naszego otwarcia się na Prawdę i przewartościowywania w oparciu o nią swojego życia. Tylko tyle i aż tyle dla egocentryzmu. Zatem trzeba tego mocno zapragnąć, zwyczajnie chcieć i być otwartym na trudy oraz poświęcenia. Musimy być gotowi na dobrowolne oddawanie po kolei własnych stref komfortu i egocentrycznie umotywowanego statusu społecznego. Dopiero wówczas szala rozwoju naszej osobowości zacznie przechylać się ku Miłości. Konsekwentna praca włożona w autentyczny rozwój swojego człowieczeństwa opłaci się pod każdym względem. Znacznie podniesie  jakość naszego życia i odczucie egzystencjalnego dobrostanu. Nasze środowisko psychiczne utwierdzone na prawach wynikających Miłości zostanie trwale ustabilizowane. Wpłynie to między innymi na głębokie poczucie sensu istnienia i odczuwania bezpieczeństwa nawet w obliczu dramatów tak osobistych jak również globalnych. Odczucia oparte na niezniszczalnych, aczkolwiek subtelnych wartościach stanowią absolutny fundament rozwoju szczęśliwej, trwałej i spełnionej osobowości. Miłość chroni nas jak żadna inna siła przed destrukcją już nie tylko psychiki czy osobowości ale samego Człowieczeństwa. Ona bowiem stanowi jedyne uszczęśliwiające, egzystencjalne zjawisko. Powszechny deficyt elit społeczeństwa rozumiejących swoje życiowe powołanie skutkuje dramatycznymi konsekwencjami poprzez wysyp egzystencjalnych dramatów na świecie. Globalne wyparcie transcendentalnej Prawdy wypaczyło wszystkie drogi rozwoju ludzkości. Powierzchowne próby uzdrowienia społecznych anomalii, czynionych o zgrozo w imię egocentrycznego instynktu przetrwania mnoży następne patologiczne konsekwencje. Powszechnie uważa się, iż ideałem integracji wspólnoty jest uznawanie prawa do swoich przekonań i stanowienia indywidualnie określanych wartości. Czym wyklucza się możliwość zbudowania jakiejkolwiek więzi społecznej, która musi zawierać wspólny mianownik właśnie w zakresie wartości. Każdą cywilizacyjną matnię zawsze przerywał globalny kataklizm i tak też będzie również tym razem. Bowiem globalnie zainfekowane egocentryzmem społeczeństwo jest zagrożeniem dla istnienia Człowieczeństwa. Powtórzę to raz jeszcze. Tym co wywołuje wszelkie kryzysy na świecie jest rozpasany ponad masę krytyczną egocentryzm, który uniemożliwia utworzenia jakiejkolwiek płaszczyzny porozumienia i dialogu. Nawet pojęcie ojczyzny czy rodziny jest poddawane relatywizacji na wskutek egocentrycznego sposobu rozumienia podstawowych pojęć. Chcąc uniknąć tragicznych konsekwencji obecnego stanu palącą potrzebą staje się powrót do korzeni Człowieczeństwa. Jeżeli z konsekwencją i zaangażowaniem zaczniemy realizować ideały wynikające z Miłości, wówczas ocalimy nie tylko siebie jako jednostkę, lecz także własną rodzinę, a poprzez nią naród i ludzkość w ogóle. Cechy a także odczucia uzdalniające do tego z całą pewnością znajdują się w kanonie wartości osoby będącej na czwartym poziomie rozwoju. Osiągając tak wysoki jego stopień niczego w życiu już nie porzucimy ani niczym się nie zrazimy. Zachowamy spokój nawet w obliczu pozornie beznadziejnej sytuacji, katastrofy, znużenia, trudu, dramatu czy dyskomfortu. Wspomnianych doświadczeń będzie mniej w społeczeństwie, gdy jak największa ilość ludzi wejdzie na drogę własnego rozwoju. Wszyscy nie wejdą na pewno, a przynajmniej nie w jednym czasie. Jest to wręcz utopijne oczekiwanie. Muszą jednak wytworzyć się w społeczeństwie prawdziwe elity mające wpływ na całość społeczeństwa poprzez promowanie sposobu bycia opartego na Prawdzie i Miłości. Zdaje sobie sprawę, jak naszemu egocentryzmowi zaświeciły się w tym momencie oczy z zachwytu, gdyż każdy chce być zaliczony do elit.  Problem w tym, że egocentryzm jest persona non grata wśród nich. Pierwowzór takich elit nakreślił nam sam Jezus Chrystus mówiąc, iż bycie na szczycie oznacza postawę służby i oddanego zaangażowania dla dobra wszystkich. Nie ma tu miejsca na przepychanki światopoglądowe. Trzeba być świadomie zaangażowanym na rzecz Miłości człowiekiem. Wśród egocentrycznych elit panuje od zawsze warcholstwo i pycha. Początek przemiany społecznej stanowi cicha indywidualna praca nad sobą a nie rewolucja społeczna wynosząca do elit ludzi gwałtownych,  a najczęściej bezwzględnych. Każda zdolna do tego osoba powinna podjąć wyzwanie naprawy siebie. Zacząć żyć uważnie i czujnie, bacząc by jego system wartości nie został zainfekowany fałszem czy wpływem patologicznego oddziaływania. Wzrastająca liczba osób posiadających umiejętność opierania się destrukcyjnym wpływom egoistycznego środowiska doprowadzi nas do egzystencjalnej odnowy, uzdrowi całość społeczeństwa. Naturalnie zaczniemy utożsamiać się z Miłością i czerpać moc z dobrostanu jaki ona pozwala budować we wszystkich obszarach egzystencji. Wtedy zakres naszej mocy będzie się naturalnie poszerzał i obejmował coraz większe kręgi rzeczywistości. Nasza uwaga zacznie się ogniskować wokół najistotniejszych jej aspektów o ile odrzucimy wszystko co ją rozprasza lub niewłaściwie ukierunkowuje. To będzie główny czynnik integrującym nasze nowe, indywidualne osobowości ale przede wszystkim przywracający więzi społeczne. Gdy je zbudujemy z całą pewnością wszyscy nabierzemy przekonania, że Miłość nie stanowi ślepej siły w Wszechświecie. Zrozumiemy naturę Prawdy. W szczerym dążeniu do tak postawionego sobie celu zawsze wspierają nas adekwatne duchowe siły, co bez wątpienia odkryjemy. Stawanie się jej wyrazicielem oraz kolejnym uosobieniem stanowi o przejściu na ostatni, piąty etap rozwoju. Osiągniemy wówczas najgłębsze źródło szczęścia już nie własnego lecz społecznego. Dającego wszystkim, którzy są jeszcze w powijakach egocentryzmu nadzieję i poczucie sensu życia. Osiągnięcie tak wysokiego stopnia rozwoju zwiększa wymagania co do naszego poczucia odpowiedzialności. Ona stanowi podstawową cechę dojrzałej osobowości. Stopień dorosłości jest stopniem zobowiązania się do odpowiedzialnego działania względem bliźnich. Jest to wysoko zawieszona poprzeczka, zatem powinno to wzbudzić w nas poczucie egzystencjalnej pokory. Jej odczucie jest znakiem rozpoznawczym całkowitego wyzbycia się egocentryzmu i końcem najtrudniejszego etapu indywidualnego rozwoju. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że osiągnięty status w połączeniu z połowicznie zdezintegrowanym egocentryzmem skłoni niektóre jednostki do wzbudzenia w sobie pychy, a w konsekwencji do ostatecznego wyparcia Prawdy. Tak jak stało się to na początku w świecie duchowym. Tylko pokora może uchronić przed tamtym błędem i powstaniem zjawiska egocentryzmu. On odradza się zawsze, gdy tylko zaczniemy go karmić wyimaginowanymi odczuciami własnej wyjątkowości, posiadania władzy czy egzystencjalnej niezależności.  Egocentryzm uwielbia sycić się tym wszystkim, a ponadto pozorami wiedzy, dającymi mu idealne warunki do intelektualnego rozdymania. Jednak również fałszywie motywowana działalność charytatywna, gdy jest powiązana z chęcią zaistnienia w świadomości społecznej jako ktoś wyjątkowy, dobry, może być przyczynkiem do umocnienia się w egocentryzmie. Żadne działanie podejmowanie na pozór, żadna przybrana szata czy to potargana czy sutanna nie dają świadectwa o człowieku. Bowiem pod pozorami zawsze próbuje ukryć się nasz egocentryzm, którego podświadomie nie chcemy eksponować. Szczególnie gdy nasz stopień rozwoju wykształcił w nas odczucie moralnego wstydu. Najlepiej zatem jest pomagać nie będąc w pełni świadomym owoców swojego zaangażowania, co zresztą znajduje potwierdzenie w Biblii. Skromny sposób bycia, prostolinijność i pokora są największy sprzymierzeńcem człowieka. Posiadając taki skarb możemy czuć się w pełni bezpiecznie, śmiało otwierać się na życie. Bycie w nieustannej dyspozycji do służenia sobą, wszelaką pomocą i zaangażowaniem stanowi kredo Miłości. Wówczas w naturalny sposób przechodzimy na najwyższy poziom człowieczeństwa. Z niego już nigdy nie powrócimy do tego co było, nastąpi definitywny rozbrat z egocentrycznym postrzeganiem rzeczywistości.  Bezpowrotnie zmieni się sposób wyrażania siebie, jakość indywidualnych i społecznych reakcji. Aczkolwiek nie będzie to oznaczało "świętego spokoju" czy radosnego trwania w błogości lekkoducha. Musiało by to oznaczać, iż nie posiadamy w sobie podstawowej cechy świadczącej o człowieczeństwie, mianowicie empatii. Żyjąc w rzeczywistości materialnej zawsze będziemy wrażliwi na ludzkie dramaty, poddani prowokacjom egocentrycznych środowisk. Aczkolwiek miast ich dyskredytacji czy wyparcia ze świadomości, powinniśmy przejawiać pozytywne nieprzystosowanie do ich prymitywnych form egzystencji, uwarunkowań czy zorganizowania. Powinien w nas narastać subtelny sprzeciw względem destrukcyjnego postępowania takich grup społecznych. Jednak nie możemy nikogo wykluczać z ludzkiej wspólnoty czy ostatecznie potępiać. Szowinistyczne czy niemiłosierne zachowania w świecie Miłości są absolutnie wykluczone. Wszelkie grupy czy to sekciarskie czy religijne dyskredytujące tą Prawdę degradują status Miłości jako wartości absolutnej. Bycie człowiekiem jest wielką wartością, godnością i wyróżnieniem. Wartą ochrony i wsparcia, gdy zachodzi taka potrzeba. Dopiero uświadamiając to sobie dokonujemy prawidłowego wyboru  życiowej postawy. To najprostszy klucz moralności. Tylko taka postawa umożliwia indywidualnej osobowości trwałą integrację, którą zachowuje na zawsze. Ale jaka ona będzie i do czego uzdolniona o tym każdy z nas przekona się w odpowiednim czasie. Staniemy się ważnym ogniwem w łańcuchu ludzkich serc.  Im w większym stopniu pozwolimy prowadzić się duchowi Prawdy, im więcej dobra zdołamy wcielić w życie, tym głębiej wejdziemy w rzeczywistość Miłości i pozostaniemy w Niej na wieczność.