Jeżeli mam opisać etap rozluźnienia struktury osobowości na podstawie własnych doświadczeń, pierwszym skojarzeniem jakie przychodzi mi na myśl, jest brak poczucia tożsamości jaki mi wówczas doskwierał. "Towarzyszył" mi też deficyt pewności siebie, samoakceptacji (byłem chudzielcem). Hipochondria, fobie a przy tym używki i niezdrowy sposób bycia również nie odstępowały mnie na krok. Miałem też permanentne poczucie osamotnienia. Pewno jeszcze bym coś znalazł, jednak nie chcę się katować przeszłością, rozdrapywać na nowo narcystycznej rany.
Faktem jest, że nie bardzo wówczas wiedziałem po co żyję, jaką drogę obrać, jakie przyjąć wartości, gdzie szukać własnej tożsamości. Po latach próbowałem napisać książkę opisującą ten mroczny etap mojego życia, ale odpuściłem. Pogrążyła by ona mnie i czytelnika, jeżeli jakiś chciałby w ogóle po nią sięgnąć. Tu jedynie pobieżnie zahaczam o temat, by uświadomić ci, że przeszedłem ciężką drogę życia i wyszedłem z tego na plus.
Gdy natrafiłem na Dezintegrację Pozytywną i w końcu dojrzałem, żeby ją ogarnąć rozumem doświadczyłem uczucia ulgi. Mianowicie, iż to moje jak uważałem marne, dotychczasowe życie jednak miało jakiś sens. Okazało się być tylko etapem przygotowującym mnie do utworzenia prawdziwej tożsamości. Prawdziwy dramat jest wtedy, rozbicie staje się trwałym stanem, pseudo tożsamością.
To co napiszę poniżej, jest czysto intuicyjną, ale jak wyżej zarysowałem popartą własnym doświadczeniem próbą retrospektywnego wejrzenia w istotę tego etapu dezintegracji pozytywnej. Mam nadzieję, że w dużej mierze spójnym z założeniami autora teorii. Dodam, że przechodziłem ją jako ukryty narcyz, czyli przebieg mojej dezintegracji był dużo bardziej skomplikowany od rozbicia osobowości pierwotnej.
Stereotypowy opis człowieka znajdującego się na tym poziomie rozwoju osobowego może wyglądać następująco. Użyję formy bezpośredniej, żeby przekaz był bardziej zrozumiały.
Od długiego czasu jest ci trudno zaakceptować siebie i rzeczywistość wokół. Masz poczucie egzystencjalnego zagubienia, bezsensowności istnienia. Kojarzysz swoją obecną egzystencję z pasmem niemocy sprawczej, porażek, zawodów, płonnych nadziei. Gorycz odrzucenia pewnie też nie jest ci obca.
Moja pierwsza rada. W tym wszystkim ważne dla ciebie jest to, by powoli przestawać utożsamiać się z tymi stanami. Wbrew temu co odczuwasz i myślisz o swoim życiu podejmij radykalną decyzję zawalczenia o siebie w duchu troski, zaopiekowania się sobą. Wiem, że brakuje Ci motywacji, poczucia pewności oraz wiary w siebie. Jednak twoje realne zaangażowanie pozwoli odrodzić się w tobie poczuciu wartości na elementarnym poziomie.
Być może są nimi wyraziste, czasami wręcz bezpardonowo rozpychające się osoby. Nierzadko wywołują one twój podziw. Nie dostrzegasz zapewne, że wykazują wyłącznie egocentryczne cechy. Nie posiadasz jeszcze ugruntowanej hierarchii wartości zatem nie obchodzi cię, że dążą oni głównie do korzyści własnej. Pragniesz być jak oni. Też chcesz skutecznie osiągać własne cele, gromadzić zasoby materialne dla siebie i nabywać kompetencje, chociażby miały służyć tylko tobie. Pragniesz po prostu żyć, wyjść z marazmu w jakim tkwisz.
Możesz trwać samotnie w swojej ciasnej strefie komfortu i unikać eksponowania twojego kruchego status quo, by się chronić przed obnażeniem. Druga alternatywa, to związać się z kimś na opisanym wcześniej poziomie rozwoju w nadziei, że nabierzesz rozpędu do życia. Miej jednak świadomość, że twoje deficyty są dla takiej osoby widoczne jak na dłoni. Jeżeli się z tobą zwiąże na jakiś czas, może chcieć cię zwyczajnie wykorzystać. Możesz też obrać trudniejszą drogę wertykalnego wzrostu i miast podejmować desperackie próby ułożenia sobie życia, spróbować przygotować się do wyzwań przyszłości. Na początek musisz zaakceptować swój obecny stan, postarać się zrozumieć swoje położenie, przyjąć je jako etap osobistego rozwoju. Jedno jest pewne. W tym procesie nie unikniesz przejściowych kryzysów, bo nikt ich nie potrafi uniknąć. Zatem nie obiecuj sobie, że będzie łatwo. Aczkolwiek miej silną nadzieję, a ponadto nie zostawaj z tym wszystkim sam na sam. Szukaj wsparcia, najlepiej u samego Boga. Ja przynajmniej tak postąpiłem. Nie miałem wyjścia, bowiem byłem otoczony zewsząd patologią, materializmem, a nierzadko narcystycznymi osobnikami.
Zrozum i przyjmij do siebie, że tworzenie udanej relacji nie polega na całkowitej rezygnacji z wytyczania innym granic w relacji z tobą, czy bezkrytycznym uleganiu drugiej osobie. Gdy skrócisz dystans bez weryfikacji i wstępnego rozeznania wpędzisz się w kolejne dramaty. Taki schemat towarzyszy ludziom z brakiem poczucia wartości. Zatem odbuduj ją, zanim zaczniesz na poważnie myśleć o poważnych relacjach.
Kwestia do zapamiętania - Ignorancja w każdym aspekcie życia jest źródłem większości naszych porażek. Zatem nie wchodź w nic na "ślepo"
Bywa uzasadniona, jednak nie w kwestii wyboru osoby do związku. U ciebie wynika ona z faktu, że starasz się złapać wiatr w żagle, poczuć kontakt z rzeczywistością. Chcesz wypełnić odczucie egzystencjalnej pustki, poczuć akceptację. Długotrwały kryzys tożsamości sprawia, że dylematy, rozterki, ciągłe obawy stanowiące istotę twojego poczuciu tożsamości każą ci myśleć, iż każda nadarzająca się okazja jest ostatnia. Poprzez notoryczne skupianie swojej uwagi na lękach, negatywnym myśleniu, generujesz w sobie poczucie niskiej wartości. Pamiętaj, że możesz a nawet musisz to zmienić, zanim weźmiesz się do tworzenia związku. Poddanie się to prosta droga do pogłębienia depresji.
Chcąc wyjść z zaklętego kręgu beznadziei musisz odbudować w pierwszej kolejności chęć do życia, zacząć doświadczać pozytywnych jego przejawów. By tak się stało trzeba jednak wyjść ze swojej strefy komfortu rozumianej jako wycofanie z życia. Miej dużą dozę wyrozumiałości dla siebie. Gdy okresowo będą nawracały dobrze ci znane nastroje z przeszłości, nie pogrążaj się w rozpaczy czy goryczy. Nigdy nie gardź sobą lecz zaakceptuj siebie i to co aktualnie czujesz. Jeżeli podejmiesz wyzwanie własnego rozwoju, to kim jesteś teraz za parę miesięcy nie będzie miało znaczenia. Bowiem twoją nową tożsamością stanie się permanentny rozwój ku górze.
Pomóż w tym sobie. Otwórz się na odpowiednich ludzi, ich pomoc, kontakt z dobrym specjalistą, z naturą, podejmij regularną aktywność fizyczną i zadbaj o zdrową dietę. Jeżeli możesz zmień na dłużej otoczenie. Dokonuj tych zmian stopniowo, nie staraj się wprowadzić wszystkiego na raz. Wytyczaj sobie "małe" cele i je konsekwentnie realizuj. Wówczas twoje poczucie braku sprawczości odpuści. W końcu polubisz siebie za swój wysiłek w pracy nad sobą i zaczniesz otwierać się na życie. Jednak już nie po to, by desperacko szukać akceptacji.
Dobra materialne tego ci jego nie zapewnią. Mogą czasowo poprawić nastrój, lecz nie przywrócą poczucia sensu własnej egzystencji. Na pewno nie zrobi tego egocentryczny styl bycia. Jedynym czynnikiem, który nada twojemu życiu sens, to podjęcie się własnego rozwoju, realizacja wyzwań, dobre relacje. Czyli takie, w których jest wzajemność i obopólne zaangażowanie.
Staraj się zrozumieć czym są granice i jak je prawidłowo wytyczać. Szukaj osób, które je szanują, a unikaj tych, którzy nie wiedzą o ich istnieniu.
Zainwestuj w siebie. Jeżeli zachodzi potrzeba nie wahaj się pójść na psychoterapię. Odpuść urazy tak względem siebie jak również ludzi z przeszłości, bowiem ich pielęgnacja nie stanowi żadnej wartości dodanej w kontekście twojego dobrostanu. Staraj się zrozumieć, że przykre doświadczenia nie są po to, żeby je kumulować w pamięci, lecz żeby wyciągać z nich lekcje. One mają za zadanie obudzić cię do świadomego życia.
Na tym poziomie egzystencji, na którym się znajdujesz głównym spoiwem związków jest wzajemnie podtrzymywane seksualnego napięcia. Radość płynąca z darzeniem się czułością. Jest to naturalne i akceptowalne społecznie zjawisko . O ile oczywiście pożądanie jest odpowiednio ukierunkowane. Najbardziej pomocny jest w tym moralnym systemem wartości. Należy jednak pamiętać, że seksualność jest nieokiełznaną energią, która może zmieniać obiekt zainteresowania bezwiednie. Trudno jest tylko na nim budować cokolwiek trwałego, na wyłączność. Zazdrość jest zmorą związków opartych wyłącznie na seksualnych doznaniach. Wiem coś na ten temat z autopsji. Takie związki nacechowane są też potrzebą kontroli, podejrzliwością, kryzysami lojalności. Więc utrzymanie trwałej i co najważniejsze uszczęśliwiającej relacji jest wówczas utopią. Rozpada się ona gdy pojawią się kolejne oznaki nielojalności, wyimaginowane lub nie podejrzenia.
Okres dezintegracji jednopoziomowej jest to czas bardzo potrzebnego rozwoju osobowości, a w zasadzie tworzenie przestrzeni na jej utworzenie. By tak się stało należy zacząć od ustanowieni stałego kodeksu wartości oraz zasad, według których chce się rozwijać. Hedonizm, czyli przywiązywanie się do przyjemności zmysłowych musi ustąpić nieco miejsca uczuciom wyższym.
Twoim zadaniem na obecny czas jest zrozumienie zależności pomiędzy ignorancją życiowych lekcji i nawarstwianiem się problemów. Pogłębianie świadomości życia i podjęcie się wyzwania własnego rozwoju jest jedynym antidotum na wszystkie twoje obecne bolączki. Twoim celem jest Miłość. Szukaj zatem sposobności do chociażby prozaicznych aktów bezinteresowności, czerp inspiracje z mądrych książek, poszerzaj kontakty społeczne. Podejmuj się prospołecznych aktywności nawet wbrew oportunistycznemu nastawieniu. Zaakceptuj obecną prozę życia taką, jaka jest na obecną chwilę. Nie uciekaj od wyzwań, bo one są najlepszym środowiskiem rozwoju. Twórz relacje z osobami przejawiającymi wartości moralne. Początkowo mogą wydawać Ci się mało pociągające. Nie wzbudzają one tak oczywistych odczuć w sferze libido, dla których jesteś w stanie znieść wiele w relacji z "niegrzeczną" osobą. Z czasem jednak docenisz bardziej subtelne przejawy intymności. Nie wypieraj już niczego ze swojej świadomości. Pamiętaj, że poprzez wypieranie odczuć marnotrawisz psychiczną energię. To dlatego odczuwasz jej stały deficyt. Walka z własnymi odczuciami zawsze prowadzi do wyczerpania psychicznego.
Otwierając się na życie, podejmując własny rozwój w oparciu o założenia Teorii Dezintegracji Pozytywnej nigdy nie ugrzęźniesz w depresji. Zadbaj przy tym o zdrowe odżywianie. Troska o własne zdrowie jest jedynym pozytywnym przejawem egocentryzmu. Z własnego doświadczenia mogę Ci poradzić jeszcze jedno. Dobrze się stanie gdy oprzesz swoją tożsamość na Jezusie Chrystusie. Spontanicznie, w tej chwili.