Egocentryzm w polityce

24 stycznia 2023

            W swoim życiu doświadczyłem wpływu trzech nurtów światopoglądowych. W młodości był to socjalizm, którego wówczas jako rasowy egocentryk szczerze nie znosiłem. Nawet nie z powodu utylitarnych haseł niemających zresztą odzwierciedlenia w rzeczywistości, a raczej, że tłamsił w zarodku wszelkie indywidualistyczne zapędy. Brakowało wówczas poczucia wolności tak bardzo potrzebnego egocentrykowi. Paradoksalnie wbrew hasłom jakie niósł na sztandarach zwalczał również solidarność społeczną wyrażaną poprzez spontaniczne zrzeszanie, dusił w zarodku wszelkie zaangażowanie nad którym ówczesna władza nie miałaby kontroli. Wtedy byłem ultraliberałem jak na narcystycznego egocentryka przystało. Pragnąłem totalnej wolności, by móc korzystać z życia bez ograniczeń. Hipnotyzował mnie świat "zachodni", którego osiągnięcia techniczne i styl bycia przemycali do nas nieliczni wyjeżdżający oraz filmy. Byliśmy pod wrażeniem swobody obyczajów i pełni nadziei na uwolnienie naszej kreatywności z pod jarzma regulacji i obostrzeń systemu w jakim żyliśmy. Pragnęliśmy odejścia od opresyjnego zarządzanego przez jedynie słuszną, tudzież znienawidzoną PZPR czyli Polską Zjednoczoną Partię "Robotniczą", która na często uciemiężone niedostatkiem społeczeństwo nasyłała policję i wojsko.

I nadszedł upragniony czas, gdy nasze marzenia się spełniły. Większość rodaków przywitała totalną wolność pozytywnie, jako najważniejszy owoc walki ruchu społecznego "Solidarność". Nie zdawaliśmy sobie wówczas sprawy, że został ten ruch zdominowany przez przedstawicieli ideologii liberalnej, odrzucającej wartości chrześcijańskie. Co poniektórzy bardziej przebiegli działacze tego ruchu wykorzystali swoją w nim pozycję jako kartę przetargową w układach z przedstawicielami PZPR w celu uwłaszczenia się na majątku narodowym. Razem i w porozumieniu dokonali politycznej wolty w stronę zachodu. W wyniku ich zarządzania moja fascynacja totalną "wolnością" dosyć szybko odeszła w niepamięć w obliczu rzeczywistości jaką nam zgotowała nowa elita polityczna. Mianowicie dzikiego kapitalizmu rodem z dziewiętnastego wieku. Po raz kolejny pozostawienie społeczeństwa bez wsparcia w obliczu społecznych dramatów i niedostatku. Wyzbywano się za bezcen naszego majątku narodowego i poprzez to szukano protekcji u coraz bardziej wpływowych, liberalnych przedstawicieli zachodu. Gdy się tak zastanawiam, dlaczego po raz kolejny rodacy wpędzają mój naród w poddaństwo obcym siłom politycznym doszedłem do oczywistego wniosku. Robią to tylko dlatego, że liberalizm gwarantuje panoszenie się warcholstwa i egocentryzmu stłamszonego restrykcyjną polityką wcześniejszego okupanta jakim był ZSRR. Wraz z nadejściem wolności poluzowany też został wpływ wartości chrześcijańskich na kształtowanie naszej tożsamości narodowej, który paradoksalnie za czasów PRL był ogromny. Wówczas nasza chrześcijańska tożsamość była niczym skała skutecznie podtrzymująca ludzi na duchu w szarzyźnie dnia codziennego. 

Wraz z liberalizmem zaczęto głosić hasła pluralizmu światopoglądowego, czym szkodzono naszej tożsamości. Egocentrycy szczerze nienawidzą wszystkiego, co krępuje ich potrzebę nieskrępowanej aktywności. Wszędzie widzieli ograniczający wpływ kościoła, co jest zresztą kuriozalnym zarzutem, gdyż w kościele egocentryzm również rozszalał się na całego. Jednak wartości jakie głosi kościół wyraźnie stoją w opozycji do liberalizmu, a to już stanowi potencjalne dla niego ograniczenie. Dla liberała jedyną wartością jest wolność. Gdy zacząłem uświadamiać sobie prymitywizm takiego podejścia do życia, doznałem przebudzenia. Oba niby skrajnie odmienne systemy w jakich przyszło mi dotychczas żyć, mają jedną wspólną cechę. Jeden i drugi dyskredytuje wartości chrześcijańskie i spycha je na margines. Socjalizm robił to bezceremonialnie dopuszczając się jawnej wrogości i zbrodni. Natomiast liberalizm robi to w białych rękawiczkach, stopniowo drenując więzi społeczne promowaniem egocentrycznego sposobu bycia, konsumpcjonizmem, ukazując własne spełnienie jako jedyną drogę do egzystencjalnego dobrostanu. Robi to za pomocą wszechobecnych reklam, poprzez które zaszczepia w społeczeństwie materializm. W wyniku tak rozbudzanych potrzeb pojawia się zjawisko kultu sukcesu, drenujące człowieka z wrażliwości na wartości duchowe czy społeczne. Obecnie obserwuję zakusy rozprawienia się z wszelkimi przejawami tożsamości narodowej, patriotyzm nazywając faszyzmem. Wszystko w imię wolności jednostki. Większość zainfekowanego materializmem i nieograniczoną wolnością społeczeństwa nie reaguje na fakt, że odbierana jest im własna tożsamość. Trudno jest dotrzeć do niego i pomóc mu rozeznać się w egzystencjalnej sytuacji, w jakiej obecnie się znajdujemy. Społeczeństwo przejawia raczej alergię na sprawy dotyczące moralności, chrześcijaństwa, która zresztą ma uzasadnienie za przyczyną obłudnej postawy hierarchii kościelnej. Egocentryzm triumfuje we wszystkich obszarach współczesnej cywilizacji. Parafrazując, można stwierdzić, iż palone są tym razem na stosie ignorancji książki traktujące o potrzebie kierowania się wartościami duchowymi, społecznymi, moralnością. Co prawda w socjalizmie promowany był (obłudnie) kolektywny przejaw sukcesu, a zwalczane aspiracje osobiste. W liberalizmie jest zgoła odwrotnie. Liczy się sukces jednostki nieważne czy odbywa się kosztem całego społeczeństwa, czy grupy osób.

Dlatego chciałbym napisać o trzecim, najnowszym nurcie filozoficznym, który mnie zafascynował z racji progresu światopoglądowego jakiego mam przyjemność być uczestnikiem.  Mianowicie chodzi o personalizm akcentujący absolutną wartość osobowości człowieka osadzonej w społeczeństwie poprzez poczucie więzi. Ten sposób bycia nie ma nic wspólnego z kultem egocentryzmu. Bowiem prawidłowo ukształtowana osoba po prostu nie przejawia pejoratywnych skłonności do egocentryzmu. W tak ukształtowanej wspólnocie czy jakiejkolwiek organizacji społecznej jest dialog i współpraca, co gwarantują ukształtowane na uniwersalnych wartościach osoby. Gdy przeważa egocentryzm, rozpada się poczucie wspólnoty. Pojawia się parcie co sprytniejszych jednostek do wydrenowania środowiska z wszelkich dostępnych zasobów. 

    Wykształcona czyli humanistyczna i prospołeczna osobowość spełnia wszelkie egzystencjalne kryteria dobra, wychodzi naprzeciw uniwersalnym wartościom w stu procentach. Każdy człowiek ma prawo ale i obowiązek osobistego rozwoju, spełniania się aczkolwiek w kontekście interesu społecznego z uwzględnieniem elementarnych wartości duchowych. W przeciwnym razie nie będzie mowy o zdrowych relacjach, które są jedynym środowiskiem przynoszącym zdrowie psychiczne jednostkom i przyśpieszającym rozwój cywilizacji pod każdym względem. Ileż obecnie pieniędzy wydaje się na zbrojenia na świecie ? Równowartość jednej rakiety rozwiązałaby niejeden elementarny deficyt społeczny, a przecież jest to tylko promil wydatków zbrojeniowych. Do takiej sytuacji doprowadza bardzo często kilku egocentrycznych polityków, którzy są psychicznie karmieni poparciem takiegoż samego elektoratu. Gdyby nie fakt, że ten sposób bycia wynika z głębokiego duchowego deficytu, należało by ścigać polityków za samo przejawianie pejoratywnych cech z urzędu. Jednak zła nie da się wyeliminować ze społeczeństwa poprzez szykanowanie prawne egocentrycznego usposobienia. Musielibyśmy wszyscy zakuć się w kajdany i zatrzasnąć za sobą kraty więzienia. Jak w każdej dobrej terapii należy leczyć przyczyny. Bez nakładów i zaangażowania społeczeństwa oraz adekwatnego zorganizowania państwa kierowanego poprzez autentyczne elity moralne, kształtowanie się społeczeństwa będzie zawsze nacechowane patologiami czy deficytami. Takie warunki bytowania mają głęboki wpływ na desperackie, indywidualne próby ułożenia sobie życia, które zawsze skutkują brakiem poczucia dobrostanu i utratą sensu życia. Gdy wszyscy przyznamy bez względu na światopogląd, że to są nadrzędne cele naszego istnienia może się zaczniemy jakoś dogadywać jako rodzaj ludzki.

   Problemy rozwojowe najsłabszych jednostek są muszą się stać problemami całego społeczeństwa z racji, iż takie jednostki pozostawione samym sobie wyrastają na psychopatów czy narcyzów i prędzej czy później odpłacą społeczeństwu za ignorancję. W skrajnym przypadku takie osoby stają się dyktatorami doprowadzającymi ludzkość na skraj kolejnego kataklizmu. A, że mają siłę przebicia wynikającą z bezwzględności nikomu nie muszę chyba udowadniać. Pomagając innym, możemy zapobiec wielu dramatom. Jednak sam utylitarny sposób bycia nie wystarczy, gdyż musi być on motywowany rozwojem swoich osobowości miast doprowadzeniem do powszechnego dobrobytu. Tak rozumiany dobrobyt zawsze jest zarzewiem patologii społecznych i moralnej destrukcji. Dzięki ciągłemu rozwojowi nabieramy coraz to nowych kompetencji do życia wspólnotowego. Takiego, które z jednej strony nie dusi w zarodku wolności wyboru, aczkolwiek z drugiej wytycza tej wolności kierunek i wspiera w jego realizacji. Zasoby i potencjał wyboru w ramach Miłości jest niewyczerpany, zatem obawa że zostanie odebrane nam poczucie swobody czy sensu życia jest nieuzasadniona. Wręcz przeciwnie, egocentryzm zawęża to poczucie do zniewolenia pożądaniem doznań zmysłowych i materialnych zasobów. Już samo istnienie tego zjawiska generuje potrzebę ustanawiania ograniczających zasad funkcjonowania i stosowania dotkliwych kar ograniczania wolności. Wszystko to świadczy o paradoksalnej i utopijnej rzeczywistości, jaką generuje egocentryzm. Oczywiście wspomniany liberalizm stara się pogodzić potrzebę totalnej wolności kosztem drobiazgowego dostosowywania prawa. Tym samym wpędza ludzkość w "przeregulowanie" prawne i tworzy absurdy rodem z epoki jedynie słusznego socjalizmu. Nic nie zastąpi praw wynikających z prostej zasady, czyli Miłości. Jak wiemy z Biblii w pewnym jej miejscu kończy się epoka organizacji życia społecznego opartego na drobiazgowych przepisach prawa i zainicjowana zostaje zasada oparta na jednym przykazaniu. Wszyscy domyślamy się jakim. Większość jednak nie wiedząc czemu kojarzy chrześcijaństwo wyłącznie z ograniczeniami. Właściwie to już wiedząc. Ponieważ egocentryzm skłania nas bardziej ku totalnej wolności, czyli takiej która nie wyklucza niczego nawet pozostawienia drugiego człowieka na pastwę losu czy oszukania go. Nie przeszkadza mu drobiazgowe prawo, gdyż i tak w większości nie zamierza go respektować. Żaden system moralny niczego mu w sumieniu nie wyrzuca, bo przecież egocentryk w ramach wolności wypiera się jakikolwiek konfliktów wewnętrznych. Na zewnątrz kreuje się na swobodnego, radosnego, pełnego empatii. Gdy widzę takie postawy preparowane na potrzeby spotów telewizyjnych, zbiera mnie na obrzydzenia. Zresztą zakres moich odczuć w tym momencie jest tak szeroki a zarazem pejoratywny, że trudno samemu mi je nazwać. Chyba pasuje tu słowo banalna utopia. Dlatego liberalizm umieściłem w swojej świadomości na śmietniku historii. Nic tak nie wpływa na poczucie posiadania mocno zintegrowanej osobowości jak system wartości, którego on z natury nie toleruje. Im głębiej nasze wartości sięgają do egzystencjalnych korzeni tym lepiej. Liberalizm jednak nie ogląda się za siebie, tnie przestrzenie wolności niczym Koziołek Matołek szukając swojego Pacanowa. Trwale zintegrowana wokół wartości duchowych osobowość pomaga przetrwać wszelkie egzystencjalne trudy i utopie. Również liberalizm, który jestem tego więcej niż pewien odejdzie podobnie jak poprzednie utopijne systemy. Bezpośrednim czynnikiem wskrzeszającym osobowość w świadomości człowieka są wyzwania życia realizowane w ramach zasad moralnych. Zatem chcąc się rozwijać jako osoba powinniśmy być otwarci na intensywne doświadczanie rzeczywistości i mieć głęboko w sercu przywiązanie do wszelkich przejawów dobra. Miast poddawać się egzystencjalnym lękom lepiej wyjść naprzeciw błędom czy nawet doznawać upadków, byle tylko nie zagubić poczucia wartości, nie sprzeniewierzyć się im. Taką postawę nazywam wchodzeniem w interakcje z Miłością. W ten sposób integrujemy się jako osoba na zawsze, a nie tylko na poziomie integracji pierwotnej. Egocentryk integruje się jedynie poprzez aktywność życiową nastawioną na własny zysk. Czynnikiem wpływającym na jego integrację jest aktywność, którego nie można mylić jednak z zaangażowanie w życie. Ono zawsze niesie w sobie warstwę emocjonalną i poczucie odpowiedzialności za siebie. A te zjawiska są synonimem dorosłości. Nie uważam jednak integracji na poziomie pierwotnym za coś złego. Pewne automatyzmy w życiu człowieka są niezbędne na kazdym poziomie rozwoju. One stanowią istotę osobowości. Posiadanie jakiejkolwiek osobowości sprawia, że nie musimy imaginować swoich cech jak starają się to robić narcyzi czy psychopaci. Nie ma czegoś takiego jak osobowość psychopatyczna, a spotykałem się z takimi określeniami. Psychopatia bierze się z deficytu osobowości przy jednoczesnym skrajnym braku jakichkolwiek hamulców moralnych czyli wartości. Z ludzkich cech zachowany pozostaje tylko wysoki poziom inteligencji czyt. sprytu i przebiegłości. Taka inteligencja bez pozostałych cech składowych osobowości jest wysoce niebezpiecznym zjawiskiem. Stąd też uważam, że rozwijanie sztucznej inteligencji bez możliwości implementacji jakichkolwiek ograniczeń czy wręcz blokad, może być kolejnym przyczynkiem do globalnego dramatu ludzkości. Wracając do kwestii osobistego rozwoju człowieka. Chcąc wzrastać jako osoba w pojęciu wyjścia ponad wspomniany pierwotny poziom, musimy nabywać kompetencji społecznych, czyli wynikających z relacji, związków, z budowania więzi. Tu już jest potrzebne świadome zaangażowanie i praca włożona w budowanie tkanki społecznej, w stawanie się zdrową komórką w zdrowym organizmie. Dobrze funkcjonujące społeczeństwo nie ogranicza sobie nawzajem wolności w ramach szerokich horyzontów i celów mających swoje źródło w Miłości. Aczkolwiek musi zdetronizować ideę totalnej wolności, by móc w ogóle odtworzyć na nowo zarodki więzi społecznych opartych na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa.