Postanowiłem odnieść się w osobnym artykule do tej kwestii samo zakłamywania się ludzkości. Co prawda "błądzenie jest rzeczą ludzką" i nie zamierzam kwestionować prawa do tego. Jednak w obecnych czasach pogubiliśmy się totalnie. Z tej przyczyny jest wielce prawdopodobne, że czeka nas kolejny, ogólnoświatowy kryzys w postaci wojny, który mocno nami potrząśnie. Zresztą sama natura daje o sobie znać w kontekście ignorancji jej praw. Ilość naturalnych katastrof i anomalii klimatycznych osiąga masę krytyczną dla funkcjonowania społeczności. Najbardziej jednak martwią mnie fatalne relacje międzynarodowe, które są nacechowane skrajnym egocentryzmem, pogardą i szowinizmem. Do tego wszystkiego dochodzi rozpowszechniająca się pandemia chorób psychicznych, którym sprzyja kryzys tożsamości. Pogłębiany jest on dodatkowo szerzącymi się wszem i wobec uzależnieniami od środków psychoaktywnych i mediów generujących alternatywną rzeczywistość.
Pewnie znajdą się tacy, którzy zaliczą do niej także moje artykuły. Jako odpowiedź mam następujące argumenty. Poruszam kwestie, z którymi wszyscy mamy do czynienia na co dzień. Staram się motywować do konfrontowania poglądów z rzeczywistością, z wpływem jaki wywołują na nasze relacje, dobrostan psychiczny czy nawet materialny. Wskazuje możliwości rozwoju, by posiąść możliwości zaradcze dla prozaicznych, życiowych wyzwań lub umieć odnaleźć się w obliczu dramatów. W jasny sposób opisuje kwestie tożsamości i wskazuje na czynniki pomagające osiągnąć trwały dobrostan egzystencjalny. Pragnę w ten sposób rozbudzić w was krytyczną postawę względem obecnie rozpowszechnianych światopoglądów, szczególnie gdy w dłuższej perspektywie generują one poczucie egzystencjalnego zagubienia. Objawia się ono tym, iż jest ci trudno rozeznać się we własnych odczuciach, nie akceptujesz swoich skłonności, nie odczuwasz żadnych więzi, masz wątpliwości kim jesteś, brakuje ci poczucia własnej wartości czy sensu życia. W swoich artykułach staram się odpowiedzieć dlaczego tak się dzieje. Zachęcam szczególnie do zaangażowania w prozaiczne, naturalne każdemu z nas życie, takie jakie ono jest. Natomiast zdecydowanie odradzam uleganie alternatywnym opisom rzeczywistości. Pragnę ukazywać oczywiste błędy jakie popełniamy hołdując światopoglądowemu liberalizmowi. Robimy to z powodu awersji dla stałości zasad, które są dla nas niewygodne, stanowią wyzwanie, uwierają naszemu hedonizmowi. Najbardziej dramatyczne w swojej konsekwencji jest , gdy człowiek z własnej i nieprzymuszonej woli rezygnuje z ludzkiej tożsamości na rzecz ezoterycznych abstrakcji. Doprowadza to z czasem do utraty kontaktu z bliskimi oraz rzeczywistością poprzez totalną anihilację więzi oraz wyalienowania społecznego.
W internecie pojawiają się co rusz nowe filmiki przedstawiające duchowe doświadczenia z pogranicza śmierci. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie wszystkie świadectwa są destrukcyjne w kontekście wpływu na trwałość tożsamości człowieka. Przyznaję, że gdy byłem jeszcze duchowym ignorantem nie rozróżniałem tego. Przyjmowałem bezkrytycznie duchowe przekazy czy to książkowe czy w postaci filmów. Wszystkie metafizyczne treści traktowałem jako pozytywne przesłanie ze świata duchowego sądząc, że wzmacniają one wiarę w istnienie po śmierci ciała. Niestety z punktu widzenia tożsamości człowieka jako bytu powołanego do egzystencji w takiej a nie innej formie, do rozwoju autonomicznych osobowości jest całe mnóstwo treści ukazujących zupełnie inną perspektywę przed człowiekiem. Osobiście, dzięki obecnie już trwale ugruntowanemu systemowi wartości potrafię jasno odróżnić jakie motywacje stoją za treściami takowych przekazów. Bo tak naprawdę o tym czy stanowi autentyczną wartość nie stanowi treść, a skutki wywołane poprzez jego wpływ. Pozytywny przekaz z punktu widzenia człowieka przede wszystkim wspiera budowanie więzi społecznych czy międzypokoleniowych, rozwija solidaryzm i harmonię. Nie skłania do porzucenia osobowej tożsamości, nie demotywuje do rozwoju relacji czy więzi, bowiem te utwierdzające nas w człowieczeństwie wartości są absolutne. Jeżeli dla kogoś ta kwestia podlega dyskusji nie mamy ze sobą o czym dywagować. Nic nas nie umacnia bardziej w poczuciu sensu istnienia jak rozwijanie swojego człowieczeństwa i posiadanie trwałej tożsamości. Umocnieniu jej sprzyja estyma dla życia i trudów z nim związanych, bo to naturalnie prowadzi do rozwoju.
Osobiście nie mam wątpliwości, iż nasze życie nie kończy się wraz z opuszczeniem ciała. Odczuwanie ciągłości własnej egzystencji, poczucie bycia sobą nie przemija wraz ze śmiercią ciała. Tego możecie być pewni. O ile sami nie zatracimy swojego człowieczeństwa poprzez zrzeczenie się go w imię wyimaginowanych idei czy poprzez zbrodniczą egzystencję na Ziemi, nikt nas go nie pozbawi. Jaki jednak poniesiecie wtedy skutek takiego wyboru, to już temat, którego poruszanie samo w sobie jest dramatyczne. Życie oparte na powszechnie szanowanych wartościach nigdy nas nie zwiedzie na egzystencjalne manowce. Hołdując im, nawet gdy będziecie zagubieni czy poranieni możecie być pewni bycia na właściwej drogi. Wówczas w momencie opuszczenia ciała na pewno spotkacie się z kochającym Ojcem i Jego bezgranicznie akceptującą Miłością. Świadectwem potwierdzającym moje słowa niech będzie poniższy film.
Zauważcie, że pomimo różnych losów, niełatwego życia, bohaterowie tego filmu mieli jedną cechę wspólną. Przeżywali dramaty swojego prozaicznego życia, rozterki, psychologiczne problemy. Ciężar życia niekiedy ich przerastał. Wszyscy jednak mocno trzymali się swojej ludzkiej tożsamości. Zatem trafiali do wymiaru, w którym doświadczali kontynuacji. Wszystkie relacje zawierają zbieżne deklaracje co do tego. Potwierdzają posiadanie poczucia własnej tożsamości pomimo opuszczenia ciała i chwilowej dezorientacji. Padają wręcz stwierdzenia pogłębionej percepcji własnych odczuć i przywrócenia pamięci odległych doświadczeń. Wszystko po to, by dzięki retrospekcji relacji jakie tworzyli na Ziemi dokonać przewartościowania swojego życia. Tym co jest bardzo ludzkie i bliskie każdemu z nas jest odczuwanie przez nich więzi z bezgranicznie kochającą istotą. Niektóre osoby były zagubione, gdyż tożsamość większości z nich opierała się na materialistycznym postrzeganiu życia. Dlatego musieli naprędce przedefiniować pogląd na życie w oparciu o duchową percepcję, której doświadczali. W utwierdzeniu ciągłości swojej tożsamości na pewno pomogła im wspomniana retrospekcja życia na Ziemi. Myślę, że takie jest główne jej znaczenie. Ponadto nadaje ona poczucia wartości dla prozaicznego życia i relacji pomimo wszystkich zaniedbań jakich doświadczaliśmy. Paradoksalnie poczucie wstydu, goryczy, zmarnowanych lat, popełnionych błędów silnie wpływa na zachowanie personalistycznych odczuć. Miłosierdzie jakiego tam doświadczamy umacnia serdeczną więź Miłości ze Stwórcą. Nawiązuje się ona błyskawicznie, tak jak przy spotkaniu dobrze sobie znanych przyjaciół po latach rozłąki. Ta relacja przesycona jest całkowitą akceptacją, co napełnia poczuciem bezpieczeństwa i szczęścia. Nic tak nie umacnia naszej tożsamości jak to doświadczenie, którego mam nadzieję będzie każdemu z nas doświadczyć.
Jednak "kreatywność" ludzka potrafi namieszać również w naturalnym procesie umierania, czyli odchodzenia z tego świata. Niektórzy z nas tak bardzo przywiązani są do anty personalistycznych przekonań, że opuszczają ten świat będąc negatywnie nastawionym do humanistycznej tożsamości. Są takie światopoglądy, które temu sprzyjają a nawet do tego zachęcają. Ponadto są dusze, które po opuszczeniu ciała są bardzo zdeprawowane i same decydują się na izolację od Miłości. Ogarnia ich bowiem lęk przed totalnym poczuciem porażki i wstydu, którego nie byłyby w stanie znieść ani się z tym obnażyć przed innymi istotami. Nie chce nawet się domyślać, co się z nimi dzieje. Jakież to beznadziejne, iż czynnikiem który decyduje o wiecznej izolacji jest prozaiczne poczucie wstydu. Aczkolwiek ono dla skrajnych egocentryków jest rzeczywiście nie do zniesienia. Upokorzenie dla egocentrycznie usposobionego człowieka jest najgorszym z możliwych przeżyć również tu na Ziemi. Jest w stanie zabić każdego, kto się do tego przyczyni. Zatem jest to powszechny czynnik skłaniający duszę do dramatycznego, ostatecznego wyboru własnej izolacji. Gdyż Miłosierdzie naszego Ojca nie ma ograniczeń. Człowiek musi jednak nabyć chociażby odrobinę pokory, by zechcieć z niego skorzystać.
Wracając jednak do głównego wątku. Sceptycy twierdzą, że to wszystko czego doświadczają ludzie w obliczu śmierci jest iluzją "gasnącego" mózgu albo przedśmiertną projekcją ukrytych pragnień. Pamiętajmy jednak, że Prawda dla istoty egocentryzmu jest nieakceptowalna, bowiem obnaża jego beznadziejne położenie. Zatem żaden egocentryk nigdy nie pozwoli się przekonać do istnienia po drugiej stronie życia, chociażby dlatego, że to nasuwa istnienie przykrych konsekwencji egocentrycznego życia. Zatem nieważne czy taka osoba jest zwykłym zjadaczem chleba czy naukowcem, użyje wszelkich mechanizmów wyparcia w tej kwestii. Ich totalnemu sceptycyzmowi przeczą relacje osób opisujących obiektywnie potwierdzone zdarzenia, które miały miejsce w dalekim oddaleniu od ciała. Jak między innymi zasłyszane rozmowy czy aktywności przebywających w oddaleniu członków rodziny, których przebieg oni sami później potwierdzali. Czytałem też o osobach niewidomych, którzy po wyjściu z ciała odzyskiwali percepcje wizualną. Świadomość własnego istnienia pomimo przebywania poza ciałem jest nawet pogłębiona i pozbawiona ograniczeń zmysłów fizycznych. Następuje też w pełni świadome zrozumienie otaczającej rzeczywistości, odczuwanie bliskich więzi z istotą Miłości mającą znamiona osobowości. Wiara w Niego jest najistotniejsza z punktu widzenia naszej tożsamości, bowiem sami jesteśmy osobowościami.
Ezoteryczne świadectwa nie zawierają odniesień do osobowości powszechnym powszechnie kojarzonej, gdyż duch który jest ich źródłem również jej nie posiada. Zresztą bardzo często jest jego wyimaginowane wizerunki są przedstawiane jako istota bez twarzy. To nie przypadek. Osobowość jest bowiem wartością zdobywaną w trudach egzystencji, poprzez przezwyciężanie własnych ograniczeń, a czasami nawet poprzez cierpienie. W świecie duchowym są istoty, które sprzeniewierzyły się mentorskiej pozycji Stwórcy, gdyż pogardziły współzależnościami i tym wszystkim co reprezentuje Jego Miłość. Tak zrodziło się zjawisko egocentryzmu i wszyscy, którzy go w sobie hołubimy jesteśmy tego spadkobiercami. Dlatego Jezus Chrystus własnym przykładem przypomniał nam jak powinno podchodzić się do egzystencjalnych wyzwań, by odrodzić się z powrotem do życia. Ezoteryzm woli jedna promować totalnie abstrakcyjne i enigmatyczne poglądy, gdyż jak wspomniałem daleki jest od prozaicznej rzeczywistości i wartości budujących społeczną i osobistą zarazem tożsamość.
Z drugiej strony istnieją ludzie, którzy swoje poglądy i tożsamość opierają tylko i wyłącznie na materializmie i percepcji fizycznych zmysłów. Oni są dalece sceptyczni do wszystkich relacji z pogranicza śmierci. Nie przyjmują do wiadomości, że tego wszystkiego nie jest w stanie wygenerować mózg. Jednak stan marzeń sennych tym różni się on od świadomego odczuwania, że jest przypadkową projekcją skojarzeń emocji z mentalnymi obrazami. Z reguły sny pozbawione są podstawowego atrybutu świadomości jakim jest wola, zatem brakuje w nich wpływu na bieg zdarzeń oraz świadomej interakcji z otoczeniem. Nie zamierzam krytycznie odnosić się tutaj do materialistycznych przekonań. Są one beznadziejne w swojej argumentacji a ponadto dialog z materialistycznymi poglądami jest dla mnie absurdalny.
Wracając do treści poszczególnych doświadczeń po drugiej stronie życia. Indywidualność interpretacji swoich odczuć u poszczególnych ludzi świadczy o różnorodnym stanie ich ducha. Zdarza się, że owe odczucia są przykre. Wówczas takie osoby same przyznają się do deficytów moralnych tudzież nonszalanckiego stosunku do zasad moralnych i społecznych. Swoje doświadczenia odbierają wówczas jako ostrzeżenie i zachętę do głębokiego przewartościowania swoich przekonań. Wiele zależy też od tego jak traktowaliśmy dar życia, z estymą lub obojętnie. Może nawet gardziliśmy nim siejąc wokół siebie zgrozę i zniszczenie. Tak było właśnie w przypadku pewnej osoby, której relacja zainspirowała mnie do napisania tego artykułu. Powstał przekaz o wątpliwej wiarygodności, gdyż totalnie relatywizuje dobro ze złem. Jednym z przekonań jakie nabyła owa osoba, była totalna akceptacji dla wszelkich przejawów życia, łącznie z perspektywą istnienia i możliwości użycia bomby atomowej. Zło pomieszała z dobrem w sposób absurdalny i nie do pogodzenia z jakimkolwiek systemem wartości. Paradoks nie do opisania. By gloryfikować życie jednocześnie akceptując narzędzia zdolne do jego totalnego zniszczenia trzeba mieć naprawdę wykoślawiony światopogląd. Zdaje się, że nawet padły tam słowa "kocham bombę atomową".
Tak między innymi wyglądają świadectwa, które pochodzą od osób nie darzących estymą prozaicznego człowieczeństwa ani ściśle z nim związanego moralnego życia. Są z reguły enigmatyczne i niczego dobrego dla człowieczeństwa nie wnoszą. Nie uzasadniają sensu istnienia i trudów rozwoju z nim związanych. Tak oczywiste dla tożsamości człowieczeństwa więzi pomiędzy osobami są tam absolutnie ignorowane. Często ich autorami są osoby życiowo uwikłane, którym po prostu w okresie rozwoju nie było dane rozwinąć chociażby szczątków swojej osobowości w oparciu o Miłość. Nierzadko są to osoby poranione przez życie czy najbliższych, będące najbardziej skłonne do porzucenia własnej tożsamości. Piszę to wszystko z żalem i troską, a nie jako wyrzut. Sam nie chcę pamiętać wszystkich doświadczeń z dzieciństwa. Wierzę, że wbijanie się w poczucie goryczy to prosty mechanizm popadania w życiowe manowce. Gdy tak "uformowani" w jakimś okresie życia spotkamy się z poglądami ezoterycznymi dajemy się łatwo omamić perspektywą zdobycia "nadludzkiej" tożsamości. Osobom pozbawionym tożsamości przychodzi to nader łatwo, gdyż nie akceptują one swojego stanu odczuwanego jako zagubienie czy też wewnętrzna pustka. Nie mamy wówczas kotwicy w postaci silnej osobowości opartej na niezmiennych wartościach. Ezoteryczne książki wydawane w obecnych czasach szerokim strumieniem są przez wielu pochłaniane. Utwierdzają one osoby z deficytami tożsamości w przekonaniu, że to życie i nasza obecna forma egzystencji są nieistotne i mało perspektywiczne. Perspektywa astralnej "rzeczywistości" staje się wówczas antidotum na wszystkie egzystencjalne bolączki. Kiedyś, gdy sam byłem w egzystencjalnych powijakach również tak myślałem. Podejmowałem nawet próby przelania swoich odczuć na papier. Nurt ezoteryczny promuje ogólnie pogląd, że naszym czyli ludzi przeznaczeniem jest jakaś enigmatycznie przedstawiana rzeczywistość, niemająca zupełnie żadnego powiązania z życiem tu na Ziemi. Jak wspomniałem są one wynikiem duchowej niedojrzałości, żeby nie powiedzieć ignorancji, a czasami tendencyjnych skłonności spowodowanych deficytami własnej osobowości. Niestety dzisiaj nie brakuje na świecie ludzi oderwanych od rzeczywistości, a to poprzez nałogi, innym razem poprzez wirtualne uzależnienia. Stoimy przed prawdziwą, globalną katastrofą. Wielu jest dziś przekonanych, iż szeroko pojęte człowieczeństwo jest w najlepszym razie etapem, a w najgorszym absolutną przeszkodą na drodze do osiągnięcia wyższego, pozbawionego ludzkich słabości stanu istnienia. Twierdzenia takie powstają w głowach osób, które nigdy tak naprawdę nie podjęły się wysiłku rozwinięcia potencjału swojego człowieczeństwa. W obecnych czasach, wyzutych z wartości wyższych, przybywa zwolenników szeroko rozumianego ezoteryzmu. Bowiem oczywistym jest, że rozwój osobowości wymaga odpowiedzialnego zaangażowania, nie wspominając o poświęceniu własnego egocentryzmu. Niestety z żalem muszę przyznać, że wielu z nas nie otrzymało od bliskich odpowiedniego wsparcia i Miłości by temu podołać. Chętnie więc dajemy się mamić perspektywą doświadczania tej "prawdziwej", bezwarunkowej czyt. obojętnej "miłości". Takaż nie wymaga od nas odpowiedzialności, wysiłku moralnego wzrastania, w zasadzie niczego nie wymaga. Oprócz oczywiście stosowania odpowiednich praktyk z pogranicza transu czy mistycyzmu. Poprzez nie rzekomo łączymy się z tzw. "wyższą jaźnią", bezosobową energią, która ma zapewnić nam stan wiecznej ekstazy. Owa "wyższa jaźń" jest tak naprawdę duchem anihilującym naszą ludzką naturę błogimi stanami i nastrojami. Tak rozumianą duchowość chętnie wybierają osoby posiada równie egocentryczne co hedonistyczne usposobieniu. Taki scenariusz między innymi proponuje nam buddyzm. Według buddystów nie ma sensu trudzić się na tym świecie, a już na pewno nie rozwojem ludzkiej osobowości na Ziemi ponieważ ona jest przedstawiana jako przyczyna wszelkich cierpień. Buddyści postulują, że nasze szczęście czeka na nas w "nirwanie". Wejdziemy do niej, gdy oczywiście osiągniemy odpowiedni poziom uwolnienia się od człowieczeństwa, by po śmierci ciała rozpłynąć się niczym kropla w morzu abstrakcji. Dlaczego takie sugestie są niebezpieczne chyba nie muszę pisać ? Jednak napiszę. Ponieważ, gdy trafią na podatny grunt czyli do poranionych i zagubionych ludzi, sprawiają, iż człowiek z własnej i nieprzymuszonej woli zatraca resztki tego co ma najcenniejszego. Samego siebie. Swoją indywidualność oraz potencjał szczęścia jaki może dać nam wspólnota życia tu i teraz. Wiele przekazów niby pochodzących od samego Stwórcy zawiera podobne do buddyjskich sugestii. Wiele jest mieszanką ezoterycznych i gnostycznych przekonań, które różnią się między sobą nieraz zasadniczo, aczkolwiek wszystkie skłaniają człowieka do jednego. Mianowicie dobrowolnej anihilacji swojego naturalnego człowieczeństwa, czyli przystosowującego nas do prozaiczności tego świata. Doskonale zdaje sobie sprawę, jak mało rozeznanemu duchowo człowiekowi trudno jest wyłapać różnice pomiędzy duchowością chrześcijańską, buddyjską, szamanizmem, wróżkami czy jedną z setek ezoterycznych filozofii. Wszystko dla ignoranta jest duchowością, a więc musi być boskiego pochodzenia. Dlatego po pierwsze należy zdać sobie sprawę, że prawda może być tylko jedna. Zatem wykluczające się wzajemnie światopoglądy świadczą, że trzeba być względem nich krytycznym i weryfikować autentyczność przekazu w odniesieniu do rzeczywistości tu i teraz. Bez wątpienia na poziomie duchowym powinniśmy stanowić jedność, dlatego wszelkie szowinistyczne poglądy nie reprezentują prawdy. Dlatego osobiście nie wykluczam tych wszystkich grup światopoglądowych ze wspólnoty życia. Wskazuje jedynie na błędy jaki ludzkość popełnia oraz jakie są tego przyczyny. Wszyscy powinniśmy dążyć do dobrze rozumianej jedności, by móc wytworzyć w końcu powszechne, o globalnym zasięgu, poczucie więzi społecznych. Nie ma innej drogi ja wzrost zrozumienia życia i podjęcie się wyzwań przełamywania własnych barier i słabości. Każdy z nas jest niepowtarzalnym bytem i ma swoje zadanie do wykonania. Mamy oczywiście prawo do autonomicznych wyborów w zakresie uznawanych zasad. Warto jednak oprzeć swoją egzystencję na takkich, które są najdalej wspierające w realizacji nakreślonych przez Miłość wyzwań jakie nas czekają. Każdy powinien przy tym chronić swoją tożsamość, wytyczać granice w ramach przyjętych zasad funkcjonowania. One dają nam ochronę przed błędami i destrukcyjnym wpływem innych.
Ezoteryczne, gnostyczne czy buddyjskie poglądy zacierają pojęcie człowieczeństwa opierając je na enigmatycznych wartościach moralnych. Jest to kusząca perspektywa szczególnie dla egocentrycznych i hedonistycznych ludzi, dla których wyzwania związane z prozaicznie rozumianym rozwojem moralnym są nie do zaakceptowania. Głównie dlatego, że moralnie człowiek wzrasta przełamując swoje słabości, nierzadko doświadczając życiowych dramatów. We wspomnianych filozofiach głosi się więc komunały o perspektywie osiągnięcia "nad świadomości", błogiego dobrostanu czy niedostępnej szarakom wiedzy. Tak skłaniają do porzucenie przywiązania do obecnej tożsamości związanej z rzeczywistością tu i teraz. Niekiedy zaleca się zerwanie wszelkich więzów i zobowiązań społecznych. Według nich odnowienie łączności z bezwarunkową "miłością" odbywa się poprzez konkretne praktyki czy to relaksacji czy transcendentalnej medytacji, mantr, odpowiedniej diety, które to praktyki łączą nas z enigmatycznie przedstawianą formą bezosobowej energii. I tak rzeczywiście się dzieje, co sam swego czasu "osiągnąłem". Aczkolwiek gdy zaangażujemy się w to całkowicie, a nie po macoszemu jak zwykle jesteśmy skłonni wszystko czynić, stajemy się wówczas równie bezosobowi i ulotni jak ta postulowana "wartość". Zatem podnoszenie duchowych wibracji nie jest żadnym antidotum na karmiczne uciążliwości, wyzwolenie od dramatów życia. Po prostu wylewamy wówczas dziecko razem z kąpielą. Ot, po kłopocie.
Zupełnie inną perspektywę wyznacza nam Jezus Chrystus. Są tu realne wyzwania, za którymi człowiek powinien się zmierzyć. Zachęca On do trwania przy sobie, by mierząc się z trudnościami życia nie porzucić swojego krzyża, swojej prozaicznej egzystencji. Zaleca zaangażowanie się w życie, nawet gdy jest ono trudne. Być może czasowo będziemy musieli poświęcić własne strefy komfortu. Aczkolwiek utwierdzanie się w nich, próby nieprzerwanego trwania w tak rozumianym dobrostanie są szkodliwe dla kondycji naszego człowieczeństwa. Co również sam przerabiałem. Dzisiaj wiem, że prawdziwy rozwój Jest drogą zaparcia się własnych słabości. Owocem jej staje się człowiek o silnej osobowości, z którą już nigdy nie będzie musiał się rozstawać ani jej zmieniać. Nawet po śmierci ciała. Taki człowiek nie potrzebuje oglądania się wstecz, szczegółowego roztrząsania co było przed powstaniem życia. On wytycza kierunki jego rozwoju na przyszłość. Ezoteryczne mrzonki są próbami uwsteczniania ewolucji człowieka do pierwotnych form egzystencji, które same w sobie są pozbawione sensu. Bo w przeważającej mierze postulują trwanie w zamian odbierając perspektywę szczęśliwego życia. Przeznaczeniem człowieka nie są abstrakcyjne formy bytu. Naszym naturalnym zadaniem jest znalezienie motywacji do rozwoju osobowości zdolnej do życia wiecznego. Ezoteryczne mrzonki sprawiają, że człowiek zatraca poczucie sensu własnego istnienia. Człowiek podążający za Prawdą pragnie cieszyć się życiem w poczuciu bycia kochanym przez drugą osobę. Sam również pragnie odwzajemniać tę Miłość. Filmy z ezoterycznym przekazem obnażają duchowe aspekty istnienia do szpiku kości, zawierają określenia typu wibracja, energia, prawdziwa jaźń. "Zaglądają" Stworzycielowi do "majtek". Z perspektywy tożsamości ludzkiej jest to zupełnie niepotrzebna wiedza, gdyż zagłębianie się w ezoterykę, kosmiczną antropologię osłabia naszą integrację, a w skrajnych wypadkach anihiluje psychikę człowieka. Przed tym właśnie ostrzega nas alegoryczny opis Raju, gdy zawiera stwierdzenie, iż Adam i Ewa po spożyciu z Drzewa Poznania poczęli odczuwać nagość. Jezus Chrystus również nawiązuje do tego gdy mówi, obyśmy nie zostali odnalezieni nadzy. Nagość jest tu przeciwieństwem posiadania osobowości. Nie zaleca też uwsteczniania się gdy mówi - "...każdy kto przykłada rękę do pługa i ogląda się wstecz nie nadają się do Królestwa Niebieskiego". Czyli osoby podejmujące pracę na swoją osobowością nie powinny pogrążać się antropologicznych dociekaniach, gdyż to jest jak włączenie wstecznego biegu. Osobiście jestem przekonany, iż nie wszystkie świadectwa z "tamtej strony" zawierają przekaz, który służy dobru człowieka. Jest to bowiem kontynuacja błędu alegorycznie opisanego w Raju przy Drzewie Poznania. Nazbyt szczegółowa, często subiektywna i wyimaginowana antropologia niszczy motywację do budowania więzi społecznych opartych na istnieniu różnorakich osobowości. Sprawia ona, że nasze serca stają się wyjałowione z ludzkich emocji. Dosłownie człowiek zatraca swą duszę. Od zarania dziejów dane są ludzkości zasady, które chroniły naród żydowski przed pogańskimi praktykami. Opisy tego znajdziemy niemal w całym Starym Testamencie. Pomimo to pogaństwo jest dzisiaj zupełnie nierozumianym pojęciem. Jego cechą charakterystyczną jest, iż zawiera synkretyczne ujęcie rzeczywistości i poglądów, miesza dobro ze złem, Miłość przejawiającą się w dobrej woli z odczuwaniem abstrakcyjnej błogości. Pogaństwo wchodzi dzisiaj z butami do naszych przekonań, bezceremonialnie rozprawia się z człowieczeństwem. Wiedza, oświecenie, wtajemniczenie, wszystko tylko nie wyzwanie bycia poczciwym człowiekiem, tu i teraz. Pogaństwo dzisiaj mieni się ezoteryzmem, które stoi w opozycji do rzeczywistości tu i teraz. Unika jak ognia tematów związanych z cierpieniem, moralnością, więzami społecznymi, pokorą. Ezoteryczne opisy rzeczywistości są neopogańskimi dążeniami egocentryzmu do bycia nieśmiertelnym. Zawsze gdy mam jakikolwiek kontakt z takimi przekazami, zapala mi się czerwona lampka ostrzegawcza. A już na pewno jej zapalenie się powoduje sprowadzenie Jezusa Chrystusa do jednego z wielu tzw. mistrzów duchowych czy jak kto woli przewodników. Z własnego doświadczenia wiem jakie skutki spowodowało to swego czasu w moim życiu. Wiem też, dzięki komu wyszedłem z wszystkich duchowych i życiowych tarapatów. Zatem moje przekonanie nie jest wyssane z palca, ani efektem chciejstwa. Dzięki doświadczeniom posiadłem mądrość rozróżniania Prawdy o fałszu, który często posługuj się półprawdami. Odczuwam jakiego rodzaju duch stoi za takimi objawieniami, gdyż zagłębianie się w treść objawień powoduje u mnie specyficzny stan świadomości, nastrój psychiczny bardzo dobrze znany mi z przeszłości. Każde trwałe pogarszanie się nastroju u człowieka jest wynikiem trwania w grzechach wynikających z egocentryzmu. Każdy konkretny nastrój jest wywoływany u człowieka z poziomu duchowego. Nie będę ukrywał, że jestem przekonany, iż istnieją duchy wprowadzające świadomie człowieka w dramatyczny i beznadziejny stan. Stoją w opozycji do Stwórcy i dzieła Stworzenia, gdyż nie tolerują reguł obowiązujących w Miłości. Przedstawiają alternatywne, obce naszej naturze przeznaczenie z ukrytą intencją wyprowadzenia ludzkości na manowce. Tak było ze mną w jakimś okresie mojego życia. Doskonale znam jakie skutki powoduje pójście za zwodniczymi, często bardzo pociągającą dla umysłu poglądami. Fałsz z punktu widzenia naszego rzeczywistego powołania polega na tym, że zagłębiając się w to tracimy samych siebie oraz niszczymy wszystko co w nas jest piękne i prawdziwie ludzkie. Robimy to z własnej i nieprzymuszonej woli gdy zachłyśniemy się mrzonkami ze świata mchu i paproci. Owe duchowe istoty robią tak dlatego, iż zazdroszczą ludzkości perspektywy życia w Miłości chociaż wolą realizowanie swoich egocentrycznych celów. Wymówiły posłuszeństwo zasadom ustanowionym przez Stworzyciela. Ludzie, którzy poddają się pod ich wpływ nabierają podobnych skłonności i są gnani popędami do egocentrycznego "wyżycia".
Dlaczego tak wiele czasu poświęcam tłumaczeniu spraw duchowych, jak przecież głównym zadaniem strony jest inspirować do dbałości o higienę psychiczną ? Gdyż pogarszający się powszechnie stan psychiczny społeczeństwa, staje się już psychologiczną odmianą pandemii. A masowa zapaść psychiczna jest wynikiem ignorancji duchowego wymiaru człowieka. Zatraciliśmy się we własnych, subiektywnych sposobach interpretacji rzeczywistości i całkowicie utraciliśmy zdolność do nawiązywania więzi społecznych. O zgrozo wszystko dzieje się z namaszczeniem prawa i zgodnie z powszechnie panującymi oczekiwaniami społecznymi. Nie chcę jednak pozostawiać swojego czytelnika w poczuciu beznadziei czy bezsilności. Wystarczy, że zwróci się o pomoc i nawiąże jakikolwiek rodzaj relacji z Jezusem Chrystusem, czy to przez modlitwę, czy lepiej poprzez zagłębianie się w Ewangelię i wypełnianie wskazać tam zawartych. Samo czytanie ma ograniczoną moc naprawy człowieka, gdyż tym co najbardziej zbliża nas do Miłości jest nasze działanie, czyli wola. Jeżeli jednak ktoś czuje awersję do przekazu z przed dwóch tysięcy lat, zawsze może powracać tutaj i czerpać inspirację do pracy nad własnym życiem z moich doświadczeń. Miernikiem autentyczności przekazu z Prawdą jest polepszający się dobrostan naszej egzystencji. A on dotyczy głównie stanu naszej psychiki.