Demokracja, media a egocentryzm

07 października 2023

     Egocentryczne postrzeganie rzeczywistość jest z natury skupione na wąskim jej wycinku. W związku z tym każdy egocentryk interpretuje ją nieco inaczej, na swój subiektywny sposób. Świat generuje zatem kakofonię racji i pseudowartości promowanych nieraz w sposób nachalny, a czasami nawet bezczelny. Rozmowa na tematy egzystencjalne w kręgach politycznych często bywa polem bitwy, gdyż przekonanie jednego oponenta nierzadko narusza światopoglądowe status quo innego. Widzimy to wyraźnie w mediach, podczas niekończących się debat, a raczej należało by napisać jatek. Jest coraz większe zapotrzebowania na agresję. Media wychodzą naprzeciw emocjonalnemu zapotrzebowaniu odbiorców, którzy identyfikują się z nastrojami wynikającymi z konfrontacji, seksu, patologii czy horroru. Nastrój jest eterem, polem emocjonalnej energii wpływający na zachowania społeczeństwa. Wystarczyłoby wbrew własnemu, korporacyjnemu interesowi zadbać o dostarczenie pozytywnych społecznie treści promujących np. więzi, współpracę, rozwój, podnoszące samoświadomość, a zachowania społeczne zmieniłyby się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie pozwala na to jednak egocentryczna pazerność nakierowana na łatwy zysk. Nawet media publiczne poszły drogą komercji. 

Troska o poziom panujących nastrojów powinna być ujęta w konstytucji. Nie żartuje. Skoro już wiemy, że dostarczanie treści ewidentnie szkodzących tożsamości społecznej, dobrostanowi psychicznemu, egzystencjalnym preferencjom osłabia integrację społeczną, należy zacząć stawiać te sprawy w konstytucji. Zagrożeniem dla społeczeństwa jest szerzenie nastrojów permanentnego skonfliktowania, wzbudzających niskie instynkt społeczne jak konsumpcjonizm czy promowanie destrukcyjnych wartości. 

 Dla wrażliwego człowieka rzeczywistość kreowana przez media staje się powoli nie do zniesienia. Mnie osobiście trudno jest znieść lawinowo narastający, globalny kryzys moralności, który z reguły skutkuje wojnami i upadkami cywilizacyjnymi. Oczywiście taki koniec czeka również nas, jeżeli się nie opamiętamy. I nie ma co oskarżać o to wszystkich wokoło, tylko nie siebie. Każdy z nas ma swój wkład w globalne procesy społeczne tak pozytywne jak i te przynoszące destrukcję. Coraz rzadziej słyszymy o środowiskach czy wspólnotach, w których można dopatrzeć się znamion harmonii czy jedności. Częściej spotykamy takie, w których dochodzi do tarć i prób naginania ustalonych zasad. Na ich czele stoi zazwyczaj osoba najbardziej przebiegła, skuteczna w osiąganiu osobistych profitów i jednocześnie potrafiąca manipulować emocjami społeczeństwa. Takie osoby "szanują" demokratyczne zasady do czasu przejęcia pełnej kontroli, po czym co najwyżej imitują praworządność. Egocentryczny przywódca chcąc zachować swoje wpływy musi zdusić w zarodku wszelkie społeczne mechanizmy weryfikujące. Zatem w pierwszej kolejności niszczy lub zawłaszcza media publiczne, używa ich do manipulacji albo przyzwala na emitowanie bezwartościowych treści. Przykłady takiego zawłaszczania znajdujemy powszechnie w państwach totalitarnych lub promujących jedynie słuszne ideologicznie treści. Zjawisko to jest powszechne w całym tzw. cywilizowanym świecie, również w Polsce. Jesteśmy oswojeni z tym, uważamy taką rzeczywistość za oczywistą. Nie interesuje nas prawda, że wspólnotę narodową można budować jedynie wybierając na przywódców osoby w jak największym stopniu pozbawione egocentryzmu. Osoby, które chociaż w minimalnym stopniu wykazują się bezinteresownym zaangażowaniem. Aczkolwiek takie są często uznawane za oderwane od rzeczywistości nie wzmacniają bowiem naszych egocentrycznych preferencji. Moja strona istnieje już ponad bodajże dwa lata. Jak myślicie, ile osób nawiązało jakąkolwiek interakcję ? Można to tłumaczyć sobie, że plotę jakieś głupoty bez ładu i bez składu. Jednak zastanów się uczciwie we własnym sercu, czy aby na pewno ?

 Czy w obecnych czasach ludzie głoszący takie treści jak moje, są traktowani poważnie ? Raczej jak zielone ludziki, są czymś osobliwym, dziwacznym.   Nie zamierzam wystawiać się na hejterską agresję, będącą narzędziem do niszczenia wszystkiego co wartościowe i piękne w życiu.

Wracając do demokracji. Władzę powszechnie postrzegamy jako okazję do pozyskiwania osobistych dóbr, jednocześnie permanentnie ją za to nienawidzimy. Egocentryk we własnym przekonaniu zawsze dostaje od życia za mało i za dużym kosztem, zatem gdy nadarzy się okazja to czemu nie skorzystać. Gdy osoba z takim podejściem do życia staje się aktywna w polityce, natychmiast znajdą się sfrustrowani ludzie ganiący ją za to. Aczkolwiek nikt nic nie zmieni w swoich przekonaniach, dalej uważając, iż władza jest po to, żeby z niej korzystać.

Teraz dla porównania opiszę mój ideał demokracji. Czysto hipotetycznie, żeby pokazać alternatywne przykłady zorganizowania politycznego. Bowiem wszyscy myślimy, że już nic w tym zakresie nie można poprawić. W moim modelu demokraci poczucie wspólnoty członków jest istotnym zjawiskiem. Tak z psychologicznego jak i socjologicznego punktu widzenia. Dlatego uważam, iż totalny pluralizm ideologiczny jest potencjalnym zarzewiem destrukcji, również samej demokracji. Dlatego na samym początku tworzenia demokratycznego państwa należy jego priorytety poddać pod społeczną weryfikację w postaci referendum, według jakich kryteriów wspólnota chce egzystować i się rozwijać. Wiem, że mamy przecież od tego konstytucję. Uważam, że nie do końca taki sposób utrwalania prawa jest najlepszy, gdyż społeczeństwo stale się rozwija i powinno mieć obligatoryjną możliwość weryfikowania konstytucji oraz struktury państwa w niej określone, bez "łaski" klasy politycznej. Zapobiegłoby to przyrośnięcia pewnych środowisk do profitów i władzy co jest naturalnym zjawiskiem wśród egocentrycznych jednostek. Tak wyrażona wola społeczeństwa powinna obowiązywać bez możliwości jakiejkolwiek zmiany przez dłuższy okres czasu, załóżmy dwadzieścia pięć lat. Po czym obligatoryjnie powinno się powtórzyć proces tworzenia konstytucji.

Kto powinien to robić ? 

Wybrana do tego przez naród elita społeczna w postaci przykładowo dziesięciu jej przedstawicieli. Za każdym razem wybierana od nowa po przyjęciu nowej konstytucji. Mogłaby ona spokojnie weryfikować założenia zawarte w nowej wersji konstytucji, na podstawie informacji zwrotnej pochodzącej z obserwacji rzeczywistości politycznej. Robiłaby to mając całkowitą niezależność od jakiejkolwiek władzy, stałe i godne wynagrodzenie oraz środki do wykonywania swojego powołania. Społeczeństwo powinno mieć możliwość przyjęcia lub odrzucenia ich pracy i pozostania przy starej wersji konstytucji, gdy przyjdzie pora nowego referendum. W przypadku nieprzygotowania konstytucji z powodu sporów pomiędzy członkami grupy konstytucyjnej, powinni zostać oni poddani pod wyrok trybunału, w którym zasiadaliby losowo wybrani, społecznie zaangażowani przedstawiciele narodu w ilości dwudziestu ławników. Nad procesem ich wyłaniania oraz osądzania powinien czuwać sąd najwyższy, który powinien też czuwać nad realizacją założeń aktualnie obowiązującej konstytucji. Partie polityczne mogłyby się tworzyć w ramach założeń, priorytetów i wartości zawartych w konstytucji. Jeżeli jakaś grupa światopoglądowa chciałaby wypromować subiektywnie pojmowane wartości, musiałaby przekonać do nich społeczeństwo, a to wybrać lub nie przedstawicieli danego światopoglądu do grupy konstytucyjnej. Oczywiście wiele kwestii należałoby jeszcze doprecyzować, ale takie są wstępne założenia demokracji wedle moich założeń. Nie może być tak, że do systemu demokratycznie wyłonionych elit dostają się osoby o niezweryfikowanych, często egoistycznych osobowościach. Kryształu nie da się stworzyć usypując górkę z piasku, należy go przetopić i trwale połączyć. Tak samo jest ze wspólnotą. Chce czy nie musi wypracować wartości, wedle których chce się jednoczyć. Poczucie jedności jest bowiem podstawą bezpieczeństwa i siły narodu. Zjednoczony naród prędzej czy później zacznie krystalizować się wokół prawdziwych wartości. 

   Dlaczego chcę utrudnić dostęp przedstawicieli nowych światopoglądów do tworzenia zasad współżycia społecznego ?

Ponieważ ich zmiana wywraca do góry nogami wszystko, łącznie z poczuciem tożsamości narodu. Nie można jej nie chronić, aczkolwiek błędem byłoby całkowite zablokowanie możliwości jej  kształtowania i rozwoju. Jedak bezwładność w tym procesie byłaby wartością a nie wadą.  Również w demokracji potrzebny jest zrównoważony przekrój światopoglądów, nastawionych do siebie pokojowo i co ważne zdolnych do kompromisowych rozwiązań. Demokracja sama w sobie jest naturalnym zjawiskiem społecznym oraz źródłem najdoskonalszego prawa jakie w ogóle można wcielić w życie. Jednak zmiany realizowane chaotycznie, nazbyt szybko, motywowane egocentrycznie rzadko przynoszą cokolwiek dobrego. U egocentryków zawsze istnieje zakresem wzajemnego przyzwolenia na wychodzenie poza ramy demokratycznych norm. Z tak rozumianą "demokracją" mamy powszechnie do czynienia w większości krajów. Osobiście uważam, że jej jakość wytyczają ukonstytuowane wartości. Dzisiaj jest to dla mnie oczywiste, jednak nie zawsze tak było. Bowiem do demokracji każdy musi dojrzeć i zaangażować się w jej kształtowanie. Ona jest absolutnym szczytem jaki społeczeństwo może osiągnąć w procesie własnej organizacji, podstawą społecznej tożsamości.  W zdrowo funkcjonującej demokracji jest otwarty dialog, do którego elity mają odpowiednie kompetencje i nastawienie.  Zaangażowanie prospołeczne, budowanie więzi na wielu poziomach jest w niej promowane. Rząd ogarnia jedynie bieżące cele i potrzeby państwa. Natomiast naród wytycza szlaki rozwoju, priorytety wymagające nakładu dużych środków, mające długofalowe skutki. Wszystko to powinno być poddawane pod okresowe głosowanie. Egocentryzm powinien być przez państwo traktowany jako persona non grata w kręgach władzy. Chcesz być u sterów całego narodu, wykaż się wcześniej odpowiednim zaangażowaniem. Obietnice egocentryka są jedynie słowami i niczym więcej. Zweryfikować może go jedynie życie.